Regularnie jeździmy z Anetą do Olsztyna prowadzić zajęcia w ramach naszej Akademii Jogi Śmiechu. Bo nie dość, że miasto piękne i czasem nawet mogliśmy po drodze wyskoczyć nad jeziorko, to wytworzyła nam się cudowna grupa, zmotywowana do praktyki i wyróżniająca się w Polsce pod względem sumiennego przychodzenia i wykonywania zadań domowych. Czujemy się na tych zajęciach jak w domu i rodzinie w pozytywnym znaczeniu tych słów. Wiemy, że te zajęcia były ważne i różnym osobom pozwoliły zrzucić niepotrzebne maski, otworzyć się na swoją zupełną naturalność i zobaczyć ilu rzeczy już nie muszą…i dalej jest dobrze.
Tutaj duże „świetnie, świetnie, hej!” należy się Justynie Cilulko-Dołędze, która pomogła nam w kwestiach organizacyjnych i dała pełen komfort skupienia się na merytorycznej pracy. Co więcej, Justyna na początku zainteresowana jogą śmiechu jako organizatorka warsztatów, chyba już nawet po pierwszym warsztacie z nami w którym mogła wziąć udział, zdecydowała się pojechać aż do Katowic na kurs instruktorski i po ukończeniu jego i Akademii zabrała się za prowadzenie zajęć, co nas bardzo cieszy.
W zajęciach Akademii brała również udział Małgosia Brzóska, która skończyła dużo wcześniej kurs instruktorski w Warszawie, szóstym zmysłem wyczuła mój powrót z Indii i wybrała się na drugi kurs, jaki w ogóle prowadziłem. I razem jeszcze z jedną Małgosią, która też ukończyła w tym roku kurs i Akademię latem prowadziły otwarte zajęcia w ramach społecznej akcji „Olsztyn Aktywnie”.
Przekazuję dziś głos w kolejności alfabetycznej tym 3 cudownym roześmianym dziewczynom z Olsztyna, życząc Wam powodzenia na dalszej drodze i we wszystkim.
Tymczasem zainteresowanych kursem instruktorskim jogi śmiechu zapraszamy na kolejne edycje w marcu 17-19 w Warszawie i 24-26 w Krakowie, za to zainteresowanych zajęciami w Olsztynie zapraszamy do naszej Akademii.
Opowieść Małgorzaty Brzóski
Śmiech towarzyszył mi odkąd pamiętam- moja mama i jej 2 siostry na wszystkich rodzinnych spotkaniach śmiały się tak głośno i tak zaraźliwie, że wszystkich brzuchy bolały.
Odkryłam zbawienną moc śmiechu, kiedy byłam na studiach i przed każdym egzaminem wpadałam w głupawkę-śmiechawkę- i żadnego egzaminu nie oblałam ! To był mój sposób na stres i nie da się ukryć również sposób na pobudzenie kreatywności. Pamiętam egzamin ustny dostałam 3 pytania i na żadne nie znałam odpowiedzi, na pytanie nauczyciela od którego pytania chcę zacząć odpowiedziałam że od czwartego – nauczycielka się roześmiała i pomogła mi naprowadziła na właściwe tory i z egzaminu wyszłam z piękną 3 -ha ha ha. Wiele lat przepracowałam w korporacji -byłam handlowcem- i tu również śmiech był baaardzo pomocny. Wiele razy ratował mi skórę pozwalał odreagować ciężki dzień- nie doceniałam jednak tego daru po prostu przychodził sam i mnie ratował. Często myślałam , że jakąś klepkę zgubiłam ale na szczęście okazało się, że ja nie wiedząc o tym zwyczajnie trenowałam jogę śmiechu. Jaka ulga.
Na pierwsze warsztaty Jogi Śmiechu trafiłam przypadkiem – moja kochana nauczycielka Hatha Jogi oświadczyła, że idzie na ciekawie brzmiące warsztaty i zabrałam się z nią. To było super –czułam, że to jest dla mnie, chociaż miałam trochę mieszane uczucia, pomyślałam wtedy, że to takie dziwne- dorośli ludzie bawiący się jak dzieci w przedszkolu. Ale moje samopoczucie po warsztatach było naprawdę super do tego stopnia, że zaczęłam szukać w internecie kolejnych warsztatów i informacji. W grudniu 2013 r. znalazłam kurs instruktorski Jogi Śmiechu w Warszawie – pojechałam bez chwili wahania. To było niesamowite przeżycie. Piotr emanował takim spokojem i ciepłem – o rany jak ja tego potrzebowałam. Miałam za sobą naprawdę ciężki okres w pracy, byłam na skraju moich możliwości fizycznych i psychicznych, chciałam zmienić pracę – wiedziałam, że muszę ją zmienić, bo w innym razie zginę marnie, przepadnę lub wpadnę w depresję. Na kursie zrozumiałam, że śmiech jest najlepszym lekarstwem na wszystkie moje bolączki a ja tak rzadko z niego korzystałam. 1 kwietnia 2014 r. (hi hi hi ) rozpoczęłam nową pracę, zaczęłam odważniej i w pełni świadomie korzystać ze śmiechu i już bez poczucia, że jest to „dziwne”. Kiedy się śmieję to na te kilka chwil umysł się wycisza pojawia się stan spokoju i jestem szczęśliwa naprawdę szczęśliwa, spokojna, zrelaksowana, wolna, pełna energii.
Cykl warsztatów Akademii Radości poprowadzonych przez Piotra Bielskiego skłonił mnie do codziennej sumiennej praktyki. Skutki zaskoczyły mnie. Najpierw pojawiły się we mnie uczucia smutku i rozczarowania – zaczęłam widzieć- naprawdę przejrzałam na oczy.
W moim życiu pojawiła się prawda – to, czego nie chciałam widzieć wylazło na wierzch i dopominało się o uwagę i uporządkowanie. Zabrałam się za relacje, które mnie męczyły, przestałam zmuszać siebie do spotkań, których nie chciałam, przestałam ratować tych, którzy nie chcieli zostać uratowani, zaczęłam komunikować wyraźnie to, czego sobie nie życzę zamiast zaciskać zęby i udawać że wszystko jest ok. Moje życie uległo zmianie czuję, że przeszłam na inny level. Na kolejnych zajęciach, w trakcie medytacji, poczułam bicie mojego serca- nie słyszałam go ale wyraźnie czułam i nie było to walenie serca jak po wysiłku czy gdy jesteśmy zdenerwowani. To było piękne, delikatnie pukanie i taki ssssppppooookój takie pojednanie. Nieopisania błogość i poczucie bycia.
Dziękuję Ci Piotrze !
Pamiętam moje pierwsze samodzielnie poprowadzone warsztaty początkowy niepokój i napięcie szybko znikło i pojawiła się swoboda, lekkość, radość – kocham to naprawdę kocham! Każde następne warsztaty dawały mi tyle frajdy, pewności i dobrej energii, że za każdym razem czekam na następne z wielką niecierpliwością. Ucieszyłam się okropnie, kiedy Justyna zaprosiła mnie do wspólnego prowadzenia cyklicznych warsztatów w ramach akcji Olsztyn Aktywnie – pomyślałam super! To takie niesamowite jak śmiech otwiera ludzi jak zbliża ich do siebie i ten błysk w oczach- bezcenne. Widzę osoby przytłoczone stresem, którzy przychodzą na warsztat trzymają się z boku, są trochę nieufni. A już po chwili słyszę ich głęboki śmiech- takie katharsis – najpiękniejsze efekty Jogi Śmiechu. Pamiętam też starszą panią , która opowiedziała mi, że po zajęciach Jogi Śmiechu spała jak dziecko pierwszy raz od wielu lat! Wiem jedno i jestem tego absolutnie pewna chcę więcej warsztatów i mam plan –na początek będę prowadzić zajęcia dla dzieci ze szkoły podstawowej. Wiem, że szkoła to ogromny stres i szkoda bardzo, że nikt nie uczy dzieci radzenia sobie ze stresem – więc ja to zrobię.
No i jeszcze mam nadzieję, że wraz z Justyną i Gosią prowadzić będziemy Klub Jogi Śmiechu w Olsztynie- i niech wszystkie dobre moce nam w tym dopomogą!
Słowo joga dla wielu ludzi oznacza to samo co buddyzm a to niezupełnie tak, bo to tak jakby powiedzieć, że nauka zwana astrologią to magia i zajmują się nią czarownice. Joga dla mnie to stan umysłu– spokój i zero myśli czyste bycie, oddychanie, stawianie pewnych kroków- to moje niebo- joga to życie bez cierpienia jakie zadaje nam nasz własny umysł. A Ja nie jestem moim umysłem! Mój umysł nie zawsze chce tego co Ja – może on i nie chce źle ale ma swoje priorytety i odkryłam, że jego priorytety są inne niż Moje. Umysł chce mieć władzę nad Moim życiem a ja się nie zgadzam! Ja jestem pilotem mojego samolotu i żaden autopilot nie będzie mi tu się szarogęsić.
Opowieść Justyny Cilulko- Dołęgi
Pierwszy raz o jodze śmiechu dowiedziałam się z Magazynu Joga, czytając wywiad z Piotrem. Sama idea jogi śmiechu od razu mnie zainteresowała i postanowiłam zorganizować w Olsztynie warsztaty Piotra. W pierwszych, które się u nas odbyły co prawda nie mogłam sama uczestniczyć ale już kolejne które udało mi się wspólnie z Piotrem zorganizować od razu mnie pochłonęły. Joga śmiechu w swej prostocie i natychmiastowej skuteczności w poprawianiu nastroju i eliminowaniu napięcia, wydała mi się tak genialna, że postanowiłam jak najszybciej zrobić kurs aby móc ją poznać bliżej i przekazywać radość dalej. Pamiętam, że na kursie, na który pojechałam aż do Katowic, panowała bardzo przyjazna, ciepła atmosfera. Podczas tych dwóch dni warsztatów pozwoliłyśmy sobie na otwartość oraz zanurzenie w radości i miłości. To było piękne doświadczenie.
Prowadzenie zajęć jogi śmiechu w moim przypadku zaczęłam od zoorganizowania tych zajęć w ramach popularnej w Olsztynie akcji, zachęcającej mieszkańców do aktywności i wychodzenia z domu – Olsztyn Aktywnie. Oczywiście miałam na początku wielkie obawy, dlatego zaprosiłam do współpracy bardziej doświadczoną Gosię Brzóskę, która przewodziła na pierwszych zajęciach. Jednak już od drugich postanowiłam bardziej się zaangażować i prowadziłyśmy je wspólnie. Kiedy Gosia Kamianka, którą poznałam jako uczestniczkę Akademii Radości w Olsztynie, również ukończyła kurs liderski, ją także zaprosiłam do wspólnego prowadzenia zajęć – wiedząc, że o wiele łatwiej jest zdobywać pierwsze szlify i uczyć się razem niż gdybyśmy miały działać w pojedynkę. Na pierwszych kilku zajęciach frekwencja przekroczyła nasze najśmielsze oczekiwania – było ok 30 osób! Ale dałyśmy sobie świetnie radę. Cieszę się, że zdecydowałyśmy się na ten model prowadzenia zajęć ponieważ było to wspaniałe pole do nauki i eksperymentów, oraz moc doświadczeń. O tym jak ważny jest oddech oraz pamiętanie o wszystkich elementach melodii zajęć jogi śmiechu, przekonałyśmy któregoś ciepłego wieczoru, kiedy po długiej serii ćwiczeń śmiechowych dosłownie zabrakło nam oddechu… Teraz pamiętamy już o wszystkim 😉 Ostatnio w ramach ćwiczenia śpiewaliśmy śmiechową wersję „Dzieweczki” i w pewnym momencie każdy śpiewał już po swojemu bo najwyraźniej zapomnieliśmy jak faktycznie miało to iść…
Jogę śmiechu polecam wszystkim niezależnie od płci, wieku i wykonywanego zawodu, ale szczególnie osobom zestresowanym, mającym dużo na głowie, takim którym czasem ciężko się zrelaksować i nabrać dystansu do siebie i tego co nas spotyka. Joga śmiechu wg mnie działa jak orzeźwiający prysznic i od ręki uwalnia od stresu i zmartwień oraz zmienia perspektywę i pokazuje co jest naprawdę ważne.
Planuję w dalszym ciągu prowadzić zajęcia jogi śmiechu. Już mam zaplanowane regularne zajęcia w jednym miejscu, ale jestem także otwarta na rozmaite propozycje od biznesu i różnych organizacji. Z przyjemnością rozświetlę dzień wszystkim, którzy okażą się na tyle otwarci by mnie i jogę śmiechu zaprosić do siebie.
Opowieść Małgorzaty Roześmianej*
Można powiedzieć, że byłam raczej otwartą, ciekawą świata i radosną dziewczyną.
Na studiach stres związany z egzaminami i życiem w dużym mieście ( dla dziewczyny z małego miasteczka) rozładowywałam śmiechem i miałam też tendencję, aby żartować i wyśmiewać się z ludzi- uważałam wtedy, że jest to bardzo zabawne i ok, a ja ,że jestem ” duszą towarzystwa”. Po ukończeniu studiów rozpoczęłam wymarzoną pracę w wielkiej korporacji i zaczęło się……sprzedaż, plany do realizacji, częste podróże służbowe, wyjazdy, podwyżki, awanse, nagrody, ciągły pośpiech, życie w biegu, jeszcze, więcej i więcej.
Całkowicie mnie to pochłonęło i całe swoje życie podporządkowałam pracy.
Byłam tylko ja-korporacja-praca. To był cały mój świat, a ja jak ten chomik biegałam na swojej karuzeli szybciej, szybciej i jeszcze szybciej. Bagatelizowałam wszelkie sygnały, które wysyłało mi ciało, zmęczenie zapijałam kolejną kawą, na bóle migrenowe łykałam coraz to doskonalsze wynalazki, a codzienny stresowy kaszel tłumaczyłam włączoną w aucie klimatyzacją.
Tak minęło mi 10 lat i może trwałoby to dalej gdyby na moje drodze nie pojawił się nowy przełożony (mój kolega i najlepszy przyjaciel mojego męża) który po zaledwie kilku miesiącach współpracy stwierdził, że nie jest nam po drodze i nie będzie ze mną współpracował.
Całe moje życie legło w gruzach, a ja uwierzyłam mu, że jestem do niczego i do niczego się nie nadaję.
Wpadłam w depresje i zaczęły się długie dni, miesiące i lata przepłakane, beznadziejne….
i tak będąc w różnej życiowej formie wiosną 2016 roku za gorącą namową mojego męża,
praktycznie wypchnięta z domu trafiłam na „Coachowisko” w Warszawie.
Podczas jednego z wykładów przyszło do mnie pytanie: „Za czym tęsknisz Gośka?”
Za czym tęsknisz? I pytanie to domagało się szczerej odpowiedzi, nie dawało spokoju”
Odpowiedz przyszła sama, wypłynęła z mojego wnętrza, wylała się ze mnie a wraz z nią morze łez.
– „Tęsknię za radością, śmiechem, za spontanicznością”
Wpatrując się w program konferencji mój wzrok zatrzymał się na dziwnie brzmiących zajęciach” Joga Śmiechu”
To była natychmiastowa odpowiedź na moje pytanie i nie zastanawiając się ani chwili poszłam na te zajęcia.
Nie pamiętam kiedy tak długo, szczerze bez żadnego powodu śmiałam się do rozpuku.
Śmiałam się i śmiałam ….po zajęciach długo jeszcze trzymał mnie te stan, nie mogłam zasnąć, czułam się lekko, błogo i beztrosko, a usta same układały się do uśmiechu.
To skłoniło mnie to wyszukania w internecie czegoś więcej o jodze śmiechu i tak poznałam Piotra Bielskiego i zapisałam się na zajęcia dla instruktorów jogi śmiechu. Kurs ukończyłam w maju tego roku. Po kursie pojawiła się Justyna i Gosia, które wcześniej zrobiły kurs instruktorski i radośnie zaprosiły mnie do
wspólnego prowadzenia zajęć w ramach akcji ” Olsztyn aktywnie”.
Podczas prowadzenia zajęć zaczęły powracać do mnie zakopane gdzieś głęboko uczucia mocy, wiary we własne siły i możliwości – Potrafię! Umiem! Mogę! i jeszcze te roześmiane twarze dookoła, a na koniec brawa i podziękowania
to człowiek czuje, że to działa, ma sens.
Może moje życie nie zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, może….ale nabrało innego wymiaru, teraz z większym dystansem patrzę na sprawy dnia codziennego, z większą uwagą przypatruje się i biorę czynny udział w zabawach
moich dzieci, cieszę się ze wspólnych posiłków, chwil spędzonych razem, wspólnych spacerów, cieszy mnie spotkanie z koleżanką, a czas spędzony w korku w samochodzie to wspaniały czas na praktykę jogi śmiechu.
Teraz moim marzeniem jest zorganizowanie wraz z Justyną i Gosią Klubu Śmiechu w Olsztynie.
Dzięki Piotrze za wszystko i z radością czekam na kolejne spotkania z Akademią Radości.
Ha Ha Ha
*nazwisko zmieniliśmy na prośbę bohaterki by pomóc jej znaleźć poważną pracę 🙂