Skip links

Miś Pocieszyciel. Czyli jak podnoszę się sam ze smutków i dołów?

atwo pisać o pięknych momentach, kiedy wszystko cudnie płynie i kiedy wykazuję się mądrością i polotem, ale by być uczciwym wobec Ciebie i dodać Ci otuchy jeśli Ciebie spotka trudniejszy moment, zapewniam Cię, ja też je miewam. Co wtedy mi pomaga by takie momenty nie podcinały skrzydeł, nie gasiły naszego entuzjazmu i optymizmu?
Miałem taki moment w sobotni poranek. Chciałem z wcześnie obudzonymi dziewczynkami się bawić na tyle cicho by ich zmęczona mama mogła odpocząć sobie jeszcze słodko drzemiąc. Nawet się fajnie bawiliśmy, gdy jedna z moich córek zapragnęła przynieść z samochodu plecak by pokazać mi swoją pracę plastyczną. Wtedy druga, młodsza, która z reguły chce robić to samo, co starsza siostra, zapragnęła tego samego, ale bardzo chciała SAMA wyjąć swój plecak z samochodu. Jednak jej starsza siostra energicznie wyjęła oba plecaki i zaczął się płacz, przepychanki, bicie, w końcu bardzo wrażliwa młodsza córeczka wpadła w atak złości i nie dawała się dotknąć, zatrzymać, rycząc, że ona sama chciała ten plecak wyjąć. Dla nas dorosłych takie kwestie jak to kto coś wyjął z samochodu to totalne pierdoły, ale weź wytłumacz to będącej w emocjach 4-latce o ponadprzeciętnej wrażliwości.
No I stało się najgorsze, słodko śpiąca na górze bogini została zbudzona. Interweniowała z wojskową energią i jak już ugasiła pożar, pozwoliła sobie na krytyczny komentarz na mój temat. I najgorsze, że wiedziałem, że ma rację. Zacząłem czuć się winny. Zacząłem myśleć, że jestem do dupy ojcem, bo nie umiem narzucić dzieciom dyscypliny, a przecież ojcowie, co jak co, ale to chyba właśnie potrafią.
Poczułem bezradność, smutek, popłynęły mi łzy. I to był moment na sprawdzenie czy wszystko czego nauczyłem się przez dotychczasowe Życie mi w takich momentach pomaga. Czy sam umiem zastosować to czego uczę innych? Test prawdy. Wielka próba czy sam umiem budować swój pozytywny mindset w przeddzień startu nowego kursu na ten temat.

Co zrobiłem dalej? Teraz optymistycznie, o tym co mi pomogło.

Pierwsze, czego się trzymam to danie sobie przestrzeni na wszystkie emocje. Przeżyć smutek. Jestem wdzięczny za łzy, bo czuję, że przez nie łączę się z prawdziwym sobą. Nie ściemniam. Po prostu jestem. Nagi przed samym sobą. Może bezradny, może słaby, ale prawdziwy. I wiesz co? To jest dobry punkt by po wypłakaniu i przyjęciu z miłością tej emocji pójść dalej. Ale zanim pójdę dalej, podzielę się pięknym wzruszeniem, gdy moja córka Rozalką widząc płaczącego tatę przyniosła mi swojego ukochanego Misia Pocieszyciela bym go przytulił. A to wyjątkowy miś, którego dostała od nieznanej nam, ale jakże kochanej, mamy innej dziewczynki ze stolika obok, gdy jako 2-latka spadła z krzesełka w restauracji i z buzi leciała jej krew. Jakkolwiek przewrotnie to zabrzmi, dla tego momentu spotkania z Pocieszycielem warto było to przeżyć :).

Gdy już wytarłem łzy i poczułem się lepiej, był to moment by popracować nad własną samooceną. Porozmawiać z myślą, która się do mnie przykleiła, że ze mnie “dupa a nie ojciec”. Zdałem sobie sprawę, że to nieuprawnione uogólnienie. Bycie ojcem nie sprowadza się tylko do ustanawiania i egzekwowania dyscypliny, to jego ważny wymiar, ale nie jedyny. Jakie są inne wymiary? Zapewnienie bezpieczeństwa czyli przede wszystkim prozaiczne finanse. Tutaj mogę się przytulić, daję radę już od tylu lat utrzymać rodzinę, a nawet zapewnić jej Życie na porządnym poziomie.

Niemniej ważny jest aspekt emocjonalny, budowania więzi z dziećmi. Jestem tatą, którego dzieci lubią przytulać i który uwielbia je tulić, nosić na barana czy na plecach, potrafią mi mówić o tym co im leży na sercu. Jest też wymiar spędzania czasu z dziećmi od towarzyszenia w toalecie i doborze ubranek po te bardziej ambitne wycieczki, wspólne gry i zabawy. Jasne, zawsze mógłbym lepiej, uważniej, więcej, ale też potrafię autentycznie docenić to, co teraz robię.

I patrz, to właśnie zrobiłem. W czasie tej kryzysowej sytuacji czułem się ojcem w rankingu ojcostwa na absolutne zero. Po tym jak ochłonąłem i poszerzyłem perspektywę, daję sobie 80%, jakąś szkolną czwórkę z plusem. Ogarniam finanse, bliskość, znajduję dla nich czas, tylko słabo u mnie z jednym wymiarem – dyscypliną. To jest dobry punkt do dalszego konstruktywnego działania. Już nie biczuję siebie, nie wchodzę w poczucie winy, tylko poddaję się uczciwej samoocenie i konstruktywnie myślę o tym, co mogę zrobić by było lepiej. By nie tylko myśleć, piszę wiadomość do znajomej dziecięcej psycholożki, do której mam zaufanie. Jakiś pierwszy krok ku poprawie.

Jeśli miałbym określić to jako technikę to jest to poszerzenie perspektywy. Gdy jest nam źle, mamy tendencję by tylko widzieć to, co boli, same niedostatki i pozwalać sobie na myśli, które nas burzą. Zamiast np. myśleć “no tak zdarza mi się spóźniać i to jest coś do poprawy” myślimy sobie “do dupy ze mnie pracownik”. Mnie to już weszło w krew. Gdy ktoś mówi mi, że ma się kiepsko, albo że Życie jest do dupy, ja zawsze mówię “hej, nazwij co konkretnie jest do dupy”. I z reguły jest to jedna lub dwie rzeczy które nas bolą, najczęściej coś w pracy albo w relacji z kimś bliskim, reszta jest naprawdę okej :).

Totalnie szczerze mam olbrzymią radość na mój kurs “Zbuduj swój pozytywny mindset”, który startuje 30 września, tam właśnie będziemy praktykować tę i inne techniki podnoszenia się na duchu. Kurs wyjątkowo świeży i przystępny. Jak czujesz zainteresowanie, link pod spodem, może to dla Ciebie. Lots of LOVE <3
https://www.joginsmiechu.pl/pl/sklep/build-your-positive-mindset-in-14-days-online-course-eng-pl/