-„Dzień dobry, dzwonię do pana z (nazwa gazety codziennej), wydamy w najbliższą sobotę specjalny dodatek poświęcony jodze i relaksacji i chce zaproponować panu ofertę specjalną…
-Czyli płatną reklamę?
– No taką okazję do pokazania swojej działalności, w specjalnej promocyjnej cenie…
– Wie pani co, nastąpiła jakaś pomyłka. Jak redakcje szykują dodatek do gazety poświęcony jodze lub relaksacji i szukają autorów to wtedy do mnie dzwonią i ja wtedy dostarczam w 24h inspirujących treści, pięknych zdjęć, a reklam nie mam potrzeby i zwyczaju kupować.
– Ale wie pan, nasza gazeta ma duże nakłady.
-Nie, dziękuję, nie jestem zainteresowany wykupem reklam, proszę tylko do mnie dzwonić jakbyście szukali ciekawych autorów tekstów.
– To ja wyślę panu naszą ofertę reklamową mailem.
-Proszę nie wysyłać. Dziękuję. Do widzenia”.
I tak wysłała. I tak zadzwoniła następnego dnia by zapytać czy przeczytałem maila i czy nie skorzystam z wyjątkowej oferty. No cóż, nie jest łatwe życie marketerów szczególnie tych, którzy ze zmęczenia lub poruszania się wedle scenariusza rozmów nie umieją słuchać drugiego człowieka. Myślę, że przydałaby się im porządna joga śmiechu.
A swoją drogą w nowym Magazynie „Joga” nr 2/2017 moje świeże 2 artykuły – obszerna opowieść o Indiach z miłością i śmiechem i artykuł o jodze śmiechu. I tak wytyczamy trendy. Bez reklam 🙂