Skip links

Ze śmiechem od maleńkości – rozmowa z Danką Grabczan, instruktorką jogi śmiechu

Na przyszły, wspaniały rok 2019 zaplanowaliśmy niezwykłe wydarzenie, jakim będzie pierwszy w Polsce Kongres Jogi Śmiechu. Będzie to zlot dużej liczby instruktorek i instruktorów, którzy ukończyli kursy jogi śmiechu na przestrzeni ostatnich 6 lat. Tych osób jest kilkaset, stąd nie jest prosto mi utrzymywać ze wszystkimi kontakt, niemniej zapewniam Was, że wszystkich pamiętam i ze spotkania z wszystkimi się ucieszę. A dziś czas na rozmowę z Danką Grabczan, pierwszą mamą karmiącą, która wzięła udział w pierwszej edycji kursu w Krakowie w 2013 roku, ćwicząc w chuście z malutką 2-miesięczną Alą. Coś, co nie mieściłoby się pewnie w głowie wielu ludziom, że tak można. A można! Danka świetnie ogarniała sprawę, czasem karmiła jednocześnie mnie słuchając, jak potrzebowała zarządzaliśmy mini-przerwy. Ja jeszcze wtedy nie byłem rodzicem i Danka byłaś dla mnie wielką inspiracją, że można jako rodzic, a co więcej jako matka czyli ten „rodzic z mleczarnią” realizować swoje pasje i w ten sposób od maleńkości zarażać nimi swoją pociechę. Na dodatek dalej joga śmiechu jest w Twoim życiu obecna, co ciekawe również w konnym kontekście. Danka, wszystkiego dobrego dla Ciebie i cieszę się niezmiernie, że przybędziesz na nasz Kongres w Wildze!
Piotr Bielski
Czy pamiętasz jak w Twoim życiu pojawiła się joga śmiechu?
Tak! Zbiegło się kilka rzeczy naraz i to mnie urzekło. Mam takie swoje miejsce na Ziemi. Nazywa się Bielsko – Biała. Co kilka lat wyprowadzam się w świat a potem wracam tam jak bumerang. Właśnie byłam świeżo po kolejnym powrocie. W trzecim trymestrze ciąży. W bardzo kiepskim stanie psychicznym. Żeby się kompletnie nie rozpaść chodziłam regularnie na jogę. I pewnego dnia znajoma, która prowadziła zajęcia, Ola Żochowska, zaprosiła mnie na wieczór z Jogą Śmiechu. Jak się ma depresję to nie reaguje się entuzjazmem na takie imprezy. Ale bardzo przyciągnął mnie fakt, że prowadzący nazywa się prawie tak samo, jak moje ukochane miasto. To takie magiczne myślenie, ale tonący brzytwy się chwyta, a ja wtedy naprawdę tonęłam. Więc stwierdziłam, ze pójdę. Najwyżej posiedzę z boku albo wyjdę. Znajomi wsparli i tak spędziłam, pierwsze od długiego czasu, kilka godzin swobody i radości. Po zajęciach okazało się, ze będzie organizowany kurs na instruktora jogi śmiechu i postanowiłam sobie za cel wzięcie w nim udziału. Ten kurs odbywał się w Krakowie. Moja córeczka miała wtedy niecałe dwa miesiące. Nie miałam z kim jej zostawić na tak długo, więc brała udział w kursie razem ze mną! Pamiętam, że do Krakowa jechałyśmy w dniu, kiedy prognozowano bardzo silny wiatr i kilka osób odwodziło mnie od pomysłu samotnej podróży z dzieckiem. Ale byłam nieugięta. Przez całą drogę zatrzymałam się tylko dwa razy na karmienie, a wiatr okazał się delikatny chociaż w innych miejscach przewracał autobusy.
Kilka tygodni później okazało się że moja znajoma z Bielska, Brygida była na takim kursie w Poznaniu. Założyłyśmy razem Nasz Klub Śmiechu, który funkcjonował przez rok u pana Franka Kukioły w Galerii Wzgórze. Zorganizowałyśmy nawet święto śmiechu w Bielsku w Parku Słowackiego. Na spotkania przychodziło kilka osób. Czasami dwie, trzy. Potem Brygida z Bartkiem wyjechali. Ja też wyprowadziłam się na kilka miesięcy. I Klub Śmiechu przestał funkcjonować. To były spotkania non profit, co dwa tygodnie. Istnieje jeszcze blog Nasz Klub Śmiechu i strona Śmiechobranie na fb.
Przede mną kolejna przeprowadzka do Bielska. Może wrócimy do śmiechowych spotkań.
Coś pamiętasz z naszego kursu do tej pory?
Jak już zostało powiedziane, na kursie byłam razem z dwumiesięczną córeczką. Co prawda wcześniej byłam z nią też na turnieju hokeja, bo akurat jej starszy brat miał taką przygodę, a ja obiecałam, że będę kibicować. Ale ten kurs wymagał większego zaangażowania i prawdę mówiąc na początku nie do końca wierzyłam, że to wypali. Najpierw było otwarte spotkanie, w piątek wieczorem, na które się spóźniłam. No a potem dwa dni na Dietla. Wszyscy byli bardzo troskliwi. Ala w sumie mało wymagająca. Cały czas w chuście (tak zresztą potem spędzała czas podczas zajęć w Naszym Klubie Śmiechu) budziła się tylko na karmienie i przewijanie. Nie czułam się jakoś obciążona obowiązkami.
Sam kurs był bardzo dynamiczny. Niezbędne minimum teorii i dużo działania. Dostaliśmy materiały „na wynos” i minimum niezbędnej teorii, ale na kursie skupialiśmy się na ćwiczeniach. Ich wykonywaniu, wymyślaniu. Na różnych tematach, okolicznościach, możliwościach. Bawiliśmy się tym, kreowaliśmy i poznawaliśmy swoje możliwości.
Dla mnie było to bardzo intensywne. I nawet myślę sobie, że gdyby nie Brygida to sama bym tego nie udźwignęła i pewnie po powrocie do domu osunęłabym się w otchłań beznadziei. Bo to tak już jest, że jak ktoś doświadcza długo samotności to trudno mu powrócić do stałego działania w grupie. Po za tym chyba jest coś takiego, co się nawet nazywa syndromem powarsztatowym, kiedy to wysoka energia grupy kończy się nagle po powrocie do szarej rzeczywistości, i trudno jest wprowadzić do codzienności to co się wypracowało na zajęciach. Zachęcałeś gorąco żeby utrzymywać kontakty i motywować się wzajemnie do dalszych działań. Proponowałeś też własne wsparcie. Ale jakoś nie potrafiłam z tego skorzystać. No ale znalazła się Brygida i to na miejscu, nie przez telefon czy komunikator. I ruszyła nasza wspólna historia. Można powiedzieć że zaprzyjaźniłyśmy się właśnie dzięki Jodze Śmiechu, znałyśmy się już wcześniej ale jakoś nie miałyśmy po drodze do siebie.
Czym zajmujesz się teraz i czy joga śmiechu ma nadal miejsce w tym co robisz?
Tak prozaicznie. Zajmuję się codziennością. A zawodowo pracuję z końmi na rozmaitych płaszczyznach. Jestem instruktorem jazdy konnej, hipoterapeutką i prowadzę zajęcia z udziałem koni dla różnych ludzi. Jak trzeba to również masuję. Konie oczywiście, co już samo w sobie wzbudza salwy śmiechu!
Jogę Śmiechu wykorzystuję kiedy potrzebuję kogoś rozluźnić. Albo na początku zajęć tak, żeby nie pracowała sama głowa, żeby przerwać tok myśli.
Zajęcia z końmi, o których mowa są oparte na metodach Horse Assisted Education. To taka praca nad sobą, gdzie konie pełnią rolę przewodników. Pokazują miejsca, na które trzeba zwrócić swoją uwagę, ukochać, odgruzować, zatroszczyć się. Trzeba zaznaczyć, że pracujemy nad sobą tak naprawdę przez cały czas poprzez samo uświadomienie sobie tego. Ćwiczeniem pogłębiającym świadomość jest każda chwila zatrzymania się w Tu i Teraz. I to może być wszystko prysznic, pójście na zakupy, kłótnia z sąsiadką, spacer po łące. Ale konie są naprawdę szczególnymi istotami i jeśli mamy jakiś konkretny cel pracy to dobrze jest się do nich udać!
Ten szczególny rodzaj pracy z końmi, o którym mówię nie ma nic wspólnego z jazdą konną. To budowa partnerskiej relacji z koniem, zwierzęciem odmiennego gatunku niż nasz, ludzki, drapieżny, dwunożny, przeintelektualizowany. No i właśnie….często jest tak, żeby kogoś wybić z tego przeintelektualizowania trzeba zrobić coś zaskakującego. I joga śmiechu jest tu bardzo pomocna. Wybija umysł z codziennej rutyny. Używam jej trochę jak wytrychu do serca!
Marzenia, plany na przyszłość?
Właśnie tworzę swój fan page Rozmowy doKOŃczone. Zapraszam serdecznie do odwiedzania, polubienia, udostępniania, a przede wszystkim do komentowania moich wpisów. Mam dużą potrzebę dyskutowania o tym co tworzę i wszystkie uwagi i te przychylne i te negatywne są dla mnie bardzo cenne. Na wiosnę chcę ruszyć z serią warsztatów dla rodziców i nauczycieli. Ogólnie rzecz biorąc dla wszystkich, którzy zajmują się młodymi ludźmi. Sama jestem samodzielną mamą. Borykam się na co dzień z własnymi słabościami i wpadłam na pomysł, że mogę się podzielić ze światem tym co wypracowałam, co przynosi mi ulgę, co u mnie działa. Relacja z końmi dała mi niebywałą możliwość samopoznania i pracy nad sobą.
Jeśli ktoś ma ochotę porozmawiać ze mną na temat Jogi Śmiechu w Bielsku – Białej albo są zainteresowani moją pracą i pomysłami z końmi to mój telefon czeka 696 941 559. Czasem nie tak łatwo się do mnie dodzwonić ale mam zwyczaj oddzwaniać.
Powodzenia Danka na koniach, w rodzicielstwie i w śmiechu! 🙂
PS Daję znać, że najbliższy kurs instruktorski jogi śmiechu już 11-13.1.2019 w Warszawie, więcej informacji tutaj. Istnieje też możliwosć przeprowadzenia szkolenia w trybie indywidualnym, więcej informacji bezpośrednio u mnie. A absolwentom i absolwentkom kursów przypominam o naszym Kongresie już 9-12.5.2019 w Wildze.