fbpx
Skip links

Przesłanie Perseidów

20150808_184631_resized
I my, tak jak i pewnie Wy, wczoraj wybraliśmy się oglądać spadające Perseidy. Zostawiliśmy miasto pełne spragnionych choć skrawka gwieździstego nieba ludzi i udaliśmy się nad jezioro ku ciemności, na której najlepiej rozbłyska światło. Aneta jeszcze pod drodze szybko zobaczyła swoją spadającą gwiazdę, choć nie była pewna czy to nie jakiś owad, ale zaraz zdobyła kolejne potwierdzenie. Moja ukochana ma po prostu taki dar, czterolistne koniczyny znajduje też w mgnieniu oka, a ja dopiero w tym roku wypatrzyłem swoją pierwszą i wtedy wydarzył się cud. Ale wczorajszej nocy długo leżąc z Anetą na plaży nie mogłem nic zauważyć. Posłuchałem rady mojej bogini i zdobyłem się na zupełnie medytacyjną, nieukierunkowaną na cel kontemplację gwieździstego nieba. I zacząłem dostrzegać.
Wcześniej wyobrażałem sobie, że akcja tego niezwykłego spektaklu będzie toczyć się na dwuwymiarowej planszy wiszącej nad nami. A tutaj wystarczyło poszerzyć perspektywę i czekał mnie cud absolutnej trójwymiarowości. Gwiazdy jakby zmierzały ku nam, czułem jak niesamowicie łączą ten odległy plan nieboskłonu z tym naszym codziennym bytowaniem. W pewnym momencie dostrzegłem nawet prawdziwą kometę z ogonem i za nią jeszcze jedną mniejszą i jeszcze dwie. Poczułem nieopisaną radość.
Po iluś minutach czekała mnie kolejna seria i jeszcze jedna. Ta kolejna z zupełnie innej części nieba, nie na lewo od Kasiopei z Perseusza w stronę Dużego Wozu jak wszystkie poprzednie i jak radzili patrzeć w internecie, ale zupełnie odwrotne. Jak często umysł lubi się zafiksować na wycinku rzeczywistości i tylko tam szukać szczęście, a przecież jest cały nieboskłon potencjalnych szans! Ile cudów i szans przeoczamy codziennie, skupieni na tym jednym, który może przecież nie nadejść?
Bliżej północy umysł zrobił się zmęczony i zaczął się nudzić. Przyszedł mi wtedy pomysł by tak na pożegnanie gwiazd pobawić się w mały koncert życzeń, w końcu tak rzadko mamy okazję oglądać spadające gwiazdy, a aż tyle nie widziałem nigdy w życiu. Zacząłem od najprostszego w zupełnie naturalny sposób. Poprosiłem kolejną gwiazdę o szczęście dla nas i naszego dziecka, które chce przyjść na ten świat. Po chwili przeleciała – mała bez ogona, ale jednak się odezwała! Poprosiliśmy kolejną o dom dla nas w wymarzonym bardzo konkretnym miejscu, gdzie ludzie więcej się uśmiechają i panuje znacznie lżejsza energia. I długo cisza ze strony nieba, Aneta chciała już się zbierać. Poczekaj – zmienię intencję na bardziej ogólną – poprosiłem ją. Poprosiłem o optymalne i przyjazne dla nas miejsce na Ziemi, w pełni sprzyjającą nam przestrzeń. I przeleciała kolejna nieśmiała spadająca gwiazdka. I wtedy zamarzyła mi się jeszcze jedna gwiazda już nie taka prywatna. Niech spadnie gwiazda w intencji pokoju na świecie i by ludzie wokół nas byli szczęśliwi!
20150807_120513_resized
I znów gwiazdy milczały, a ludzie wokół nas niby też obserwujący niebo robili się coraz bardziej hałaśliwi, coraz więcej przekleństw leciało jak komety, drażniącego papierosowego dymu i wyczuwalnego stężenia procentów w powietrzu. Ci, którym piwko już odpowiednio strzeliło do głowy pływali w wodzie, próbowali wrzucić do niej kolegów. Postanowiliśmy się zebrać. Sorry, gwiazdy nie dziś. I wracając przyszła mi jasna świadomość, że nie da się uprosić niebo o pokój i szczęście dla wszystkich. Jednak mamy wszyscy na tej Ziemi sporą robotę do wykonania i niekoniecznie wszystko będzie szło tak lekko jak byśmy chcieli, bo też i nie sposób wykonać ją za innych. A gwiazdy nie lubią oczekiwań, gdy przyjmujemy je z umysłem medytacyjnym nic nie oczekującym, na niczym nie zafiksowanym, cieszą nas swoją absolutnie swobodną grą. A gdy wkładamy bagaż oczekiwań robi się im ciężej, nawet jeśli chcemy swoje oczekiwania przemycić w lżejszej formie intencji. I w ogóle z wszystkim jest jak z gwiazdami – ludzie przecież też nie lubią by mieć wobec nich jakiekolwiek oczekiwania, miłość i joga śmiechu też ich nie lubią. Intencja jeszcze tak, pragnienie serca, marzenia, ale na Boga nie wymagania, które tak psują dobrą zabawę.
Rano pod prysznicem przyszło do mnie rozwiązanie, odebrałem je jako przekaz od gwiazd. Wiem, że być może niespecjalnie oryginalny i intelektualnie zaawansowany, ale wiem też, że gwiazdy mówią raczej prostym językiem by przypomnieć o prostych sprawach, o których czasem zapominamy. Perseidy powiedziały mi, że istnieje przecież jedna niezawodna droga do pokoju i szczęścia. To świadomość cudu, że dziś się obudziliśmy i należymy do elitarnego grona wyróżnionych, którzy dalej są w tej grze, mogą marzyć, tworzyć, działać i kontemplować, mogą zwyczajnie być, ale też mogą robić coś sensownego, bądź rozmieniać swoje życie na drobne. Cokolwiek z tym życiem nie zrobimy, doceńmy ten naprawdę mega-wielki kosmiczny fakt, ze jeszcze dziś, kurwa mać, żyjemy! Dziękuję! Aho! Aloha! Namaskar! Hahaha!!!!

20150807_155631_resized
Po zajęciach jogi śmiechu z niepełnosprawnymi w DPS w Skwierzynie, 7.8.2015