Zaraz, co, roześmiane miasta, czy istnieje taka organizacja? Odpowiem po indyjsku kiwając głową ze śmiechem na tak i na nie. Bo to od nas zależy czy będzie istniała. Pomału wkraczamy w drugi etap rewolucji radości w Polsce. W pierwszym etapie jeździliśmy głównie z warsztatami do dużych miast. Teraz dalej to robimy, tam najłatwiej zebrać ludzi na kursy instruktorskie i dłuższe warsztaty, ale też coraz częściej jeździmy z warsztatami do miast średniej wielkości – udało nam się zebrać bardzo fajne grupy w Kędzierzynie – Koźlu, w Gnieźnie, Ciechanowie… Nasz cel ogólny jest Wam dobrze znany: Polska będzie najbardziej roześmianym państwem świata, za 2 lata zbieramy 50 tysięcy na Stadionie Narodowym i ustanawiamy imponujący rekord największego zagęszczenia śmiechu i pozytywnych emocji przynajmniej w nowożytnej historii świata.
Ale wszystkie rewolucje, również nasza by się powieść muszą ogarnąć cały kraj. Stąd kolejny wielki cel: w Polsce jest 380 powiatów – nieco więcej niż 365 dni roku… Chciałbym by w każdym z nich do 2020 roku odbył się przynajmniej raz warsztat jogi śmiechu. Myślę, że to spokojnie do zrobienia szczególnie gdy ludzie tak fajnie dopisują i otwierają na siebie i na radość jak w Zawierciu, gdzie właśnie wczoraj miałem przyjemność gościć z warsztatem.
Co robimy już teraz by udało by połączyć wszystkich 380 powiatów i jeszcze przynajmniej z 50 miast gminnych w Lidze Miast Roześmianych? Po pierwsze nieustannie jeżdżę po kraju, czasem sam, czasem z Anetą, a czasem i z liderami jogi śmiechu. Po drugie szkolimy instruktorów już w 6 miastach w Polsce i wspieramy ich później w ramach działalności naszej fundacji. Bo dobrze wiemy, że nawet najlepsza kapela nie może być cały czas w trasie koncertowej, więc to Wy pomożecie nam by kolejne powiaty miały średnią śmiechową powyżej średniej światowej! I chcę też by w jak największej liczbie miast odbywały się regularne zajęcia jogi śmiechu bo regularna praktyka jest niezbędna by utrzymać stały kurs na radość i uzyskać korzyści zdrowotne z jogi śmiechu jak zwiększenie odporności organizmu czy zbudować w sobie mocnego ducha radości i radzić sobie lekko ze wszystkimi wyzwaniami.
Wyjechałem dziś z Zawiercia wczesnym rankiem na mojej hulajnodze. Czułem, że mój pojazd wzbudza zainteresowanie, uśmiechnięte licealistki do mnie machały, tu i tam czułem lekkość przebijającą przez warstwy dorosłej powagi. W pewnym momencie trafiły się roboty drogowe i młody facet w pomarańczowym kubraczku wylewający świeżą dawkę asfaltu zaczepił mnie: „ej, ty, do szkoły na tym jedziesz?”. „Tak -odpowiedziałem spokojnie – do mojej szkoły jogi śmiechu w Krakowie”. I już jestem w Krakowie, przed nami piękny weekend: warsztat i kurs instruktorski. Niech się dzieje, niech się śmieje! A za miesiąc wracam w Wasze strony z warsztatem i kursem jogi śmiechu w Katowicach.
Dziękuję za świetna organizacje i piękne zdjęcia Ani Bieniec: świetnie, świetnie, hej!