„Polacy co roku wydają około 40 miliardów złotych na alkohol, kolejne 20 miliardów na papierosy plus 240 milionów na antydepresanty” – czytam i nawet nie próbuję sprawdzać, ile na narkotyki. „To wszystko przecież by poprawić sobie nastrój” – dociera do mnie. „Ach gdyby tak taką choćby maleńką cząsteczkę tego strumienia obfitości przekierować na treningi śmiechu…”- rozmarzam się i śmieję się z siebie, że myślę o pieniądzach. Takie przekierowanie środków może kiedyś w przyszłości nastąpi. A może nie nastąpi. Nie chcę o tym myśleć. Moją misją jest dotarcie z radosną nowiną, że każdy człowiek może poprawić sobie nastrój i zdrowie w ciągu 15 minut dzięki prostym ćwiczeniom jogi śmiechu, bez pomocy używek ani konieczności posiadania poczucia humoru, co potwierdza współczesna nauka.
Misja jogina śmiechu nie jest łatwa, czasem nikt nie przychodzi na moje zajęcia i pozostaje mi śmiać się samemu do mojego trudnego losu, hahaha! (od razu się śmieję, jak się złapię na takich sformułowaniach). Ale wiem, że jak się pośmieję, nawet sam, to już będę innym człowiekiem. Roześmiany i pobudzony endorfinami nie będę miał już do czynienia ze ślepym losem tylko przyjaznym światem pełnym możliwości i niespodzianek.
Chcę by w dłuższej perspektywie bycie joginem śmiechu stało się moim zawodem, ale teraz oczekiwanie, że się z tego utrzymam, potęguje tylko frustrację i odwodzi mnie od celu szerzenia radości i pokoju poprzez bezwarunkowy śmiech. Dlatego podjąłem taką decyzję, że będę dzielił się ta radosna praktyką z serca nie oczekując nic w zamian. Owszem dalej będę próbował zarabiać na dwugodzinnych i dłuższych warsztatach w dosyć kameralnych grupach (7-15 osób), gdzie śmiech łączymy z relaksacjami, przygotowałem też ofertę sesji dla firm i zorganizowanych grup. Opracowuję program nauki hiszpańskiego i angielskiego połączonej z jogą śmiechu, wysyłam tez intencje do świata, żeby przyszły do mnie możliwości bym w ciekawy sposób i ze śmiechem zarabiał na siebie.
Jednocześnie daję okazję do śmiechu wszystkim osobom, które jak ja z pieniędzmi nie zawsze mają najlepsze stosunki. Będziemy się śmiać w parkach w ramach krótszej praktyki niż na warsztatach (15 minut omówienia i rozmowy + max 30 minut sesji, można dołączyć w każdej chwili). Żadnych sugerowanych opłat, jedynie czapka, do której kto chce może mi dorzucić tyle ile chce, poza tym czysty śmiech i zero myślenia.
Pierwsza okazja już jutro w czwartek 23.5 w Warszawie, park Pola Mokotowskie przy metrze Politechnika w odległości słyszalności śmiechu od pomnika z jeźdźcem na koniu, godzina 17-17.45.
Tymczasem już teraz możesz zacząć się śmiać:
-„no money laughter” czyli śmiech bez pieniędzy, wyciągasz puste kieszenie na zewnątrz lub rozkładasz ręce, patrzysz innym w oczy i się śmiejesz
-śmianie się półgębkiem, otwórz tylko w połowie usta i śmiej się najpierw z lewej strony, potem z prawej
-od płaczu do śmiechu – pochylasz się i płaczesz, naprawdę jęczysz, podnosisz się do góry, patrzysz w oczy innym lub naprzód i śmiejesz się – to jedno z moich ulubionych ćwiczeń