Skip links

Kosmiczne przyspieszenie czyli tydzień z jogą śmiechu

joga (70)
Kiedyś myślałem, że uda mi się każdy z prowadzonych przez mnie warsztatów opisać na tej stronie, zamieścić zdjęcie ze wszystkimi uśmiechami, zebrać jakieś dwie czy trzy anegdoty… Teraz widzę, że to bardzo trudne, bo tych warsztatów mam tyle, że sam ledwo nadążam za tym co robię, a jak dopiero mieliby nadążać miłośnicy i miłośniczki jogi śmiechu czytujący mojego bloga? Szczególnie gdy dochodzi do kosmicznego przyspieszenia takiego jak w tym tygodniu? Ale ktoś już kiedyś powiedział: bądźmy realistami i spróbujmy niemożliwego…
Poniedziałek na Wymienniku
Obrazek
Prowadzę jogę śmiechu w Warszawie w Zielonym Jazdowie w ramach Wymiennika – systemu społecznych wymian bez użycia pieniędzy. Zebrała się ciekawa gromadka. Jest i para z dwoma córeczkami, zwłaszcza młodsza Różyczka cudownie odnajduje się w tej praktyce. Pochylamy się, żeby mogła skorzystać z dotykowej myjni samochodowej lub by wspólnie skakać jak króliki. Różyczka jest bardzo bystra, jak pokazywałem ćwiczenie z diagnozą lekarską, w której pokazywaliśmy palcem na różne części ciała, upomniała się o uwzględnienie pośladków. Milana z kolei przybyła na nasze zajęcia z Łotwy, przejazdem gościła na kilka dnia w Warszawie jadąc autostopem do Francji i spotkała w parku Letkę, która jej powiedziała o zajęciach jogi śmiechu,. Magię tego spotkania uchwyciła na zdjęciach Ewa, profesjonalna fotografka, którą zresztą zatrudniłem… za zarobione na Wymienniku punkty tzw alterki (zobacz tutaj).
joga (27)
Wtorek z ekipą z domu dziecka
Na zaproszenie Kasi, która prowadzi dom z ośrodkiem warsztatowym Bajkowa Zagroda pod Radzyminem podjąłem się wolontariackiego prowadzenia jogi śmiechu dla grupy dzieci i młodzieży z domu dziecka w Kutnie. Znaleźliśmy w lesie piękną polanę, na której opowiedziałem o jodze śmiechu i zacząłem zajęcia. Przyznam szczerze jednak, że były to jedne z najtrudniejszych zajęć w życiu. Generalnie joga śmiechu sprawdza się z każdą grupą wiekową dobrze, ale najtrudniej z młodymi ludźmi, którzy mają tak wielką potrzebę udowodnić, że już nie są dziećmi, tylko całkiem poważnymi ludźmi. Młodsze dzieci miały większą łatwość naśladowania mnie i wspólnej zabawy, za to starsze uciekały w żarty, gadanie, czym krępowały i rozpraszały te co chciały bawić się ze mną. Do tego czułem, jak wielką trudność sprawia im patrzenie sobie w oczy, choć wiem, że się starali i dobrze ich rozumiem, że to niełatwe. Sesję przeprowadziłem, nawet zdarłem gardło, ale kończyłem ją bez satysfakcji. Nie robiłem zdjęć by ich jeszcze bardziej nie stresować.
. Generalnie zamierzam się nastawić na pracę z dorosłymi, seniorami i czasami dziećmi w wieku podstawówki, chętnie widzę też pojedynczych nastolatków na moich dorosłych zajęciach, ale jeśli chodzi o gimnazjalistów to mam poczucie, że lepiej coś innego im proponować.
Środa w Korbielowie
Pobudka o piątej rano by zdążyć na umówione spotkanie z Martą, którą skontaktowałem przez łączący kierowców z pasażerami portal Bla Bla Car by wspólnie jechać do Katowic, skąd dalej miałem pociąg do Żywca by ostatecznie trafić do Korbielowa. Marta, która mnie dzielnie podwiozła, choć przez prawie pół podróży spałem, sama zainteresowała się jogą śmiechu i śmiała się ze mną na czerwonych światłach. Kto wie, może opowie o jodze śmiechu seniorom z którymi prowadzi gimnastykę czy nordic walking? W Korbielowie byłem kolejny raz w hotelu Fero Lux, gdzie prowadziłem wieczorem dla dwóch grup prezentacje zdjęć z Indii i filmów z sesji jogi śmiechu. Jest to dla mnie miła okazja by powracać do Indii i dzielić się radością. Jako, że zdjęć i filmów mam dużo, pokazuję za każdym razem trochę inny zestaw by też mi się nie znudziło. Pobyty w Korbielowie mają jeszcze jedną zaletę: gdy już skończę pracę i rozmowy wskakuję do basenu i rozpływam się w gorącym jacuzzi na wolnym powietrzu.
Czwartek w Korbielowie
Korbielów joga śmiechu
Od rana w górskiej wędrówce z grupą wczasowiczów, zatrzymując się w kilku miejscach śmialiśmy się by dalsza droga była jeszcze przyjemniejsza. Potem prowadziłem dwie sesje jogi śmiechu, w jednej z nich wzięła udział pani Marta z Niemiec, dzięki czemu mogłem sobie przypomnieć ten język, którego się uczyłem łącznie jakieś 15 lat. Pierwszy raz prowadziłem sesję polsko-niemiecką i wyglądało to na przykład w ten sposób „świetnie, świetnie, hej! Sehr gut, sehr gut, ja!”. Kto wie może to dobry pomysł bym proponował takie sesje grupom polsko-niemieckim przy okazji spotkań czy warsztatów? Czuję, że hotel Fero Lux to bardzo przyjazne dla mnie miejsce i miłe jest, że będąc w pracy mogę też trochę odpoczywać czy korzystać z innych zajęć, na przykład pilatesa.
Piątek w Krakowie
Prapelnia 30.8
W piątek pojechałem do Krakowa na warsztat w Prapełnii. Przed warsztatem sprawdziłem konto mailowe i dostałem wiadomość, która mnie bardzo zdenerwowała. Postanowiłem jednak nie dać się ponieść emocjom i choć wcale nie miałem ochoty by się śmiać, wiedziałem, że ludzie specjalnie przyjdą by wspólnie śmiać się ze mną, więc nie mam wyboru. No i dobrze! Takie obowiązki jak umówione sesji jogi śmiechu skłaniają mnie bym dbał o mój pozytywny stan umysłu i nie pozwalał trudnym emocjom odebrać mi radości. Cieszę się, że udało mi się zostawić ten smutek i gniew i sprawnie poprowadzić warsztat do błogiej relaksacji. Ach tak nie chciałem, żeby się ten warsztat kończył, zostałem jeszcze chwilę sam w sali siedziałem czując się tak dobrze i spokojnie. Potem wsiadłem do pociągu nocnego bo rano w Warszawie miałem występ w TVNie. Zainwestowałem ponad 100 zł w bilet by mieć kuszetkę, poczułem, że najważniejsze bym jutro był dobrze wsypany i to się na pewno zwróci 🙂
Sobota w TVN
Zacząłem dzień od wizyty w studiu TVN. Przyznam, że jechałem jednocześnie zadowolony i lekko rozczarowany. Wcześniej bardzo zaangażowany i pełen pasji reporter tej stacji kręcił kilkuminutowy reportaż o jodze śmiechu i joga śmiechu miała być głównym tematem programu. Spędziliśmy wspólnie kilka niezłych godzin, produkowałem się nie tylko ja, ale i moi znajomi z klubu śmiechu. Liczyłem na nasze 5 minut. Ale potem dostałem telefon, że jednak program nie będzie o jodze śmiechu i dokument raczej się nie pojawi, tylko będę jednym z gości 5-minutowej rozmowy o stresach powrotu do domu z wakacji. Wszystko jest kwestią nastawienia umysłu. Gdybym wcześniej został zaproszony do udziału w takiej 5-minutowej rozmowie o stresie, pewnie podskoczyłbym z radości. Ale w takiej sytuacji trochę się czułem jak dziecko, któremu najpierw obiecali tort, a potem dali „tylko” bezę. Jako, że staram się przyjmować wszystko co mi prezentuje życie z wdzięcznością, zaakceptowałem, że tak się dzieje po coś i nie muszę wiedzieć po co ani narzekać. Na miejscu okazało się, że będę gościem tylko ze znanym mi z mediów psychologiem Miłoszem Brzezińskim, bo pani, która zajmuje się łaskotaniem ludzi nie dotarła do Warszawy. Jak oglądam to nagranie, mam poczucie, że nieźle mi poszło, nie dałem z siebie zrobić większego wariata niż naprawdę jestem i przekazałem wszystkie najważniejsze informacje, czego więcej wymagać?
Zresztą sami możecie obejrzeć nagranie i sprawdzić tutaj.
smiejemy sie po TVN
A po nagraniu w TVN poprowadziłem sesję jogi w parku w ramach warszawskiego klubu śmiechu. No nikt się nie dał wyciągnąć prosto sprzed telewizora i było nas tylko kilka osób, ale za to przyszły same miłe osoby i dołączył do nas spontanicznie pan, który przejeżdżał na rowerze. Przyszła też Ola, dziennikarka radiowej Czwórki, która zrobiła o nas reportaż, prawdopodobnie będzie emitowany w środę około 14. Ha, ha, ha!
 
Niedziela w Łodzi czyli zrób to samo na nowo
make camp2
I znów pobudka o 5 rano. Gdyby nie moja dzielna Anetka, która wstała razem ze mną i wspiera mnie w tym całym szaleństwie to pewnie bym nie zdążył na pociąg. Ale wszystko się udało, jestem przed 9 rano w Łodzi by prowadzić zajęcia na festiwalu Make Camp w FabLabie Łódż, który mieście się w starej fabryce włókienniczej WiMa. To wyjątkowa impreza, zbierają się tam ludzie z całej Polski, których łączy to, że są pozytywnie szaleni i jednocześnie bardzo praktyczni, robią różne twórcze rzeczy na przykład kompostowniki na balkonach, konstruują drukarki 3D, łódki i designerskie ławki ze sklejki czy ścianki izolacyjne z konopi.
ekipa make camp
I ostatni dzień festiwalu zaczął się od wspólnej sesji jogi śmiechu po to by im się lepiej pracowało i radośnie rozmawiało. Było nas sporo i ludzie łatwo dali się porwać magii jogi śmiechu, do tego stopnia, że posypały się zaproszenia dla mnie, a to do Wrocławia, a to do Lublina, kiedy znów w Łodzi? Sam miałem dużo radości oglądając to co robią inni i cieszę się, że są tacy ludzie, którym się chce takie szalone rzeczy robić i jeszcze mogą na tym zarabiać.
lodz dobre zycie
Wieczorem zaś poprowadziłem warsztat w zaprzyjaźnionym stowarzyszeniu. Przyszła bardzo radosna 4-osobowa rodzina i dzieciaki fantastycznie pomagały nam się śmiać. Była też moja mama i koleżanka Asia, która od dłuższego czasu się wybierała i tym razem się jej udało, a także wyraźnie kochająca się piękna para znad Biebrzy -Góral i Gosia. Jacek lider łódzkiego klubu śmiechu, który asystował mi w prowadzeniu zajęć, dostał od córki cudowną koszulkę, a jaką widzicie na zdjęciu. Obserwuje jak na Jacka pozytywnie wpływa praktykowanie jogi śmiechu i tak się cieszę, że mogłem mu ofiarować ten przywieziony z Indii dar by przekazywał go dalej ku własnej i innych radości.
I kończę ten tydzień i wybieram się do Wymiennika by zacząć nowy jeszcze bardziej wspaniały ze śmiechem 🙂