Niedawno oglądałem taki krótki film o eksperymencie, w którym badano siłę wdzięczności. Zaproszono do studia grupę chętnych i pytano ich o osobę, której są najbardziej wdzięczni w życiu. Następnie proszono biorących udział w eksperymencie by natychmiast zadzwoniły do tych osób i wyznały im wdzięczność, naukowcy badali poziom stresu i rozluźnienia – okazywało się, że takie spontaniczne wyrażenie wdzięczności niesamowicie rozluźniało i sprawiało, że wszelki stres znikał. Czuję dziś takie szczęście, że wdzięczność sama przez mnie przepływa.
W nocy wróciłem z Białegostoku, gdzie prowadziłem warsztat jogi śmiechu, najprawdopodobniej pierwszy w historii tego miasta. Obawiałem się trochę o frekwencję, bo to taki niewarsztatowy przecież weekend zaduszkowy, do tego jeszcze prezydent ogłosił, że ten dzień będzie żałoba narodową z powodu śmierci byłego premiera. Obawy okazały się bezzasadne. Duża sala Shanti Yoga Studia była wypełniona radosnymi ludźmi było nas blisko 40 osób!
Wiele osób przyjechało całymi rodzinami, z dziećmi lub przyjaciółmi. Jak się dowiedziałem niektórzy przybyli ponad 100 kilometrów z Siemiatycz lub Augustowa specjalnie by wziąć udział w moim warsztacie! Także miałem wspaniała reprezentację całego Podlasia -dziękuję każdej i każdemu z Was za to, że byliście i nieście proszę ten śmiech dalej, śmiejcie się myjąc zęby czy stojąc na czerwonym świetle ha ha ha!
Pragnę też podziękować specjalnie Ewie Łukasińskiej za wspaniałą organizację, a także Ali Kummer, mojej uczennicy i liderce jogi śmiechu, która zaprosiła nas na wspaniały, dwudaniowy obiad z deserem z ciastem, domowej produkcji chałwą i sezamkami, a także pomagała mi w prowadzeniu warsztatu. Mam nadzieję, że uda się teraz Ali i Ewie uruchomić klub śmiechu w Białymstoku -w Shanti Yoga Studio, jestem całym sercem z Wami!
Dziękuję też Góralowi i Gosi, którzy byli na moim warsztacie w Łodzi, a tutaj dotarli ze Szczecina i wnieśli wspaniałą energię. Jestem również bardzo bardzo bardzo wdzięczny mojej żonie Anecie, która szczęśliwie dowiozła mnie na miejsce, wspierała w prowadzeniu zajęć, pokazała swoje ulubione ćwiczenia i zrobiła piękne zdjęcia, wreszcie pomimo ciężkiej ulewy, odwiozła mnie do domu, prowadząc tak bezpiecznie, że mogłem sobie pozwolić na beztroską drzemkę. Bez Ciebie, kochana, to wszystko nie byłoby możliwe, hahaha!
A co się działo? Najpierw opowiedziałem o Indiach i jodze śmiechu, pokazałem moje zdjęcia z podróży i filmy, porozmawialiśmy, potem chwilę swobodnie potańczyliśmy i zaczęła się sesja joga śmiechu, a wszystko doprowadziło do relaksacji ze spontanicznymi kołysankami i… wysłania energii uzdrawiającego śmiechu do naszych bliskich i absolutnie wszystkich ludzi. Zresztą zdjęcia mówią same za siebie hahaha! Aż normalnie już mi się chce tam wracać hahaha Białystok świetnie, świetnie, hej!