Joga śmiechu, choć na pierwszy rzut oka bardzo lekka i prosta, to praktyka wielopoziomowa. Dla szkoleniowców i nauczycieli może być po prostu fajnym energizerem i przerywnikiem pozwalającym na odświeżenie uwagi grupy i otwarcie jej na siebie nawzajem i na bardziej kreatywne i odważne myślenie. Dla zabieganych pracowników korporacji może być miłym sposobem rozpuszczenia stresu i napięć. Dla niepijących alkoholików może być okazją by skontaktować się z tym naturalnym stanem lekkości i radości, kiedy życie wydaje się znacznie prostsze bez konieczności sięgania po procentujące płyny. Dla przewlekle chorych może być okazją by złagodzić ból emocjonalny który automatycznie ludzie dokładają do bólu fizycznego i za sprawą śmiechu zacząć doceniać życie i piękno każdej chwili, otworzyć się na bardziej optymistyczne spojrzenie pomimo wszystko. Chciałbym korzystając z mojego bogatego doświadczenia uporządkować to i zaproponować ujęcie różnych poziomów działania drogi do radości jaką jest dla mnie joga śmiechu.
Pierwszy poziom jogi śmiechu to po prostu energetyzujący trening fizyczny. Masz świeży umysł i energię do działania, nie potrzebujesz paru kaw ani innych dopalaczy. Skupiamy się na fizycznym poziomie, uwolniły się endorfiny i inne pozytywne hormony, organizm się dotlenił, jesteś w dobrym nastroju. Być może wrócisz na zajęcia, bo poczujesz, że można na takich zajęciach – aerobiku nowej generacji nieźle się wyszaleć, a do tego to ciekawsze, inne od tego co było Ci znane do tej pory.
Drugi poziom to integracja społeczna, fajna zabawa w grupie. Nagle nie tylko zwracasz uwagę na to, że ty się lepiej czujesz, ale zaczynasz dostrzegać ludzi, z którymi się śmiejesz. Możesz ich zupełnie nie znać poza zajęciami, a czujesz jak śmiech i wspólne doświadczenia stworzyły rodzaj więzi między wami. Jeśli znasz tych ludzi już gdyż żyjecie, pracujecie razem lub chodzicie razem na jogę, zaczynasz widzieć, że śmiech otwiera Was, daje Wam większą lekkość, otwartość, rozmowy płyną swobodniej. Możesz też pozwolić sobie na nieco większy stopień ekspresji wśród ludzi, bycie takim, bycie taką, jakim, jaką po prostu w głębi jesteś. Rośnie też w Tobie zainteresowanie innymi, gotowość spędzania razem czasu, może nawet wspierania się.
Większość nauczycieli jogi śmiechu na świecie skupia się na tych dwóch pierwszych poziomach, skupiając się na społecznych, bądź biznesowych korzyściach, jakie one dają. Ja idę krok dalej, świadomie widząc w jodze drogę ku wolności. I tak wkraczamy razem na trzeci poziom: joga śmiechu staje się ścieżką rozwoju osobistego. Zaczynasz dostrzegać, jak regularne śmianie się w ramach praktyki zmienia Twoje życie. To co dawniej Cię stresowało, wydaje Ci się mało istotne, może wręcz śmieszne. Masz więcej spokoju nawet w sytuacji wyzwań. Już nie przepychasz się obok ludzi na schodach ruchomych. A jak biegniesz i potrzebujesz utorować przestrzeń, to doświadczasz nie stresu, ale absolutnej radochy z tego pośpiechu. Coraz mniej obchodzi Cię co ci inni tak przecież ważni ludzie pomyślą o Tobie i pozwalasz sobie na słuchanie siebie. Coraz chętniej słuchasz intuicji, wewnętrznego głosu, masz coraz większa pewność co chcesz robić, a czego nie i w która stronę chcesz iść. Z większą miłością i płynąca z niej akceptacją możesz spojrzeć na Twoje ciało i dostrzec w nim piękno. Również z perspektywy śmiejącej się miłości możesz usłyszeć i wydobyć Twój głos. Poszerzasz pole wewnętrznej wolności, pozwalasz sobie na śpiew, na początku choćby pod prysznicem. Bez piwnej zaprawy możesz wejść na parkiet i zacząć tańczyć nie czekając aż inni zaczną, ciało samo Cię prowadzi. W ogóle całe życie zaczyna Ci sie wydawać coraz bardziej kosmiczną imprezą. I rośnie w Tobie zaufanie, że nic co istotne nie może Cię ominąć. Masz więcej wolności i akceptacji życia i ludzi, nie chcesz już nikogo zmieniać na siłę. Masz bardziej elastyczny umysł, unikasz definitywnego oceniania, potrafisz znajdować szanse i nowe możliwości w sytuacjach, gdzie inni tylko narzekają.
Zmiany z poziomu trzeciego, rozwoju osobistego, są bardzo piękne i zawsze cieszę się najdrobniejszymi choćby historiami o tym jak joga śmiechu poszerzyła wolność kolejnych osób. Ale to jeszcze nie koniec naszej drabiny. Bo jest i czwarty poziom dostępny dla tych którzy odpowiednio długo wytrwają w praktyce – poziom duchowy. O tym poziomie to już nawet doktor założyciel jogi śmiechu niewiele mówi. Nie mamy potrzeby tworzenia własnego kościoła śmiechu. Nasza duchowość jest bardzo prosta – chcemy umieć podnosić siebie na duchu by móc lepiej wspierać innych. Chcemy świata, w którym jak najwięcej ludzi może być sobą, pozwalać naturalnie rozwijać się swojemu potencjałowi, bo wzrost świadomości człowieka nie powinien być hamowany, tak jak drzewo nie zrealizuje swojego potencjału gdy pościnamy mu gałęzie, a ptak nie uniesie się w powietrzu gdy w trosce o jego bezpieczeństwo podetniemy mu skrzydła. Gdy zdecydujesz się na serio kroczyć ścieżką bezwarunkowej radości, śmiania się zupełnie bez powodu, masz coraz silniejszą świadomość, że jesteś Twórcą Twojego życia i wszystko co myślisz, mówisz i czynisz ma wpływ na świat. Doświadczasz mnóstwo wspaniałych zbiegów okoliczności i przestajesz wierzyć, że to czysty przypadek. Zaczynasz ufać swojej intuicji do tego stopnia, że w mgnieniu oka potrafisz podjąć każdą decyzję i tylko czasem potrzebujesz czasu by to ludziom uzasadnić. Możesz czuć coraz wyraźniej subtelną przestrzeń Twojego serca, Źródła bijącego w Tobie, Spokoju, Radości, Miłości. Umiesz też już w każdej chwili powrócić do tej przestrzeni jakkolwiek by Twój umysł nie zagalopował się w grach tego świata.
I pojawić się może jeszcze jeden poziom – proste przedłużenie poprzedniego: etap testów siły Twojego ducha. Ta przygoda się zacznie, gdy poczujesz, że jak Chrystus czy Budda jesteś w tym świecie, ale nie jesteś z tego świata. U mnie ten Masterclass Ultra Deluxe Level, o którym nawet nie wspomniał mi sam mistrz z Indii, zaczął się z chwilą gdy moje ciało zostało powalone na ziemię przemocą w trakcie sesji jogi śmiechu, którą prowadziłem na zeszłorocznym Przystanku Woodstock. Z totalnej ekstazy radości wylądowałem w nieco innym świecie. Nagle na tym piątym poziomie zdaje Ci się, że ten idealny piękny świat a wraz z nim cudowne życie którego jesteś przecież Twórcą, zatrząsł się w posadach. Miewasz chwilę, gdy czujesz, że wszystko wokół Cię sprawdza i nikt do końca Cię nie rozumie, a już szczególnie ci szczególnie uduchowieni. Nieraz najbliżsi mówią: słuchaj, ja z Tobą dalej już nie pojadę. I tak Bóg im zapłać, jak to szczerze Ci powiedzą, a nie zaczynają Cię atakować sam, sama nie wiesz czemu. Dziać się mogą różne rzeczy, bo wszystko co przestało Ci już służyć musi teraz odejść, zostanie tylko to co zda test zgodności z Prawdą Twojego serca. Z lekkiego snu, który przychodził za sprawą praktyki zaczynasz budzić się z krzykiem. Czasami męczy Cię bezsenność. Oczywiście wolałbyś, wolałabyś by szło jakoś bardziej miękko, próbujesz negocjować z Górą: ok, niech się to moje życie transformuje, reorganizuje, ale dlaczego wszystkie sfery na raz?
I to jest okres prawdziwych prób. Każdy kto chce stać się w pełni Miłością i Radością na swój sposób potrzebuje spotkać się z Cieniem. Chrystus przeszedł przez swoje 40 dni na pustyni, Budda przesiedział swoje pod drzewem widząc iluzoryczność wszystkich demonów. Nie tylko oni, ale i miliony innych istot, które przeszły tę drogę bez takiego rozgłosu. Potem wszystkie ciemne siły odpuszczają, bo nie mają już na Ciebie haka. Nie masz już prawie żadnych lęków, przywiązań i uprzedzeń. Złodzieje nic nie znajdą w pustym domu. Śmiech, płynący z serca i konsekwentny, jest najwyższą wibracją, która skutecznie odstrasza wszystkie demony.
Zasadniczo do „piątki” nikogo nie zapraszam, ale jak się Wam przydarzy, to mogę pocieszyć: i to kiedyś minie i da się przez to przejść. Moja podpowiedź na ten etap jest jedna i prosta: praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka, z indyjska sadhana. Po prostu krocz swoją drogą, słuchaj swojego serca. I zaczynasz widzieć, że coraz częściej transformujesz cierpienie już nie Twoje własne ale innych, może i całego świata. Poznajesz istoty, które też przez to przeszły, już niewiele na tym świecie jest w stanie Cię zaskoczyć, ale i tak dalej Cię on cieszy i bawi, dalej z wdzięcznością witasz każdy dzień. Już rozumiesz, czemu tyle oświeconych istot i duchowych nauczycieli tyle się śmieje. I znasz moc swojego śmiechu.
Po kolei przeszedłem przez te wszystkie etapy, co daje mi duże zrozumienie dla sytuacji i potrzeb ludzi. Wszystkie etapy są ważne i istotne, a każdy następny wyrasta wprost z następnego zachowując w pełni zdobycze poprzedniego (no może poza „piątką”, która rządzi się swoimi prawami). Czyli doceniając społeczny aspekt tej praktyki (”dwójka”), dalej cieszymy się tym co ona nam daje pod względem zdrowia i energii („jedynka”), a gdy otwieramy się na jej wymiar rozwojowy („trójka”) i duchowy („czwórka”), dalej możemy się cieszyć towarzystwem innych miłych, śmiejących się z nami istot („dwójka”).
Jak ktoś jest zainteresowany jogą śmiechu z poziomu zdrowotnego, służę mu wszelką pomocą, pomagam w doborze optymalnego zestawu ćwiczeń i praktyk. Gdy kogoś interesuje drugi poziom społeczny, to mnie to też kręci, w końcu nie przypadkiem skończyłem socjologię i przez szereg lat zajmowałem się dziennikarstwem pielęgnując zachwyt ludźmi i pozytywne zdziwienie tym światem. Osoby które mają rozwojowe spojrzenie na życie, czyli takie które zakłada, że przynajmniej w pewnym stopniu to i owo możemy w tym życiu zmienić, najczęściej za pomocą odpuszczenia, zapraszam by potraktowały jogę śmiechu jako ścieżkę samorozwoju. Osoby, które są zainteresowane duchowym wymiarem naszej praktyki bardzo chętnie będę wspierał moją wiedzą, miłością i zaufaniem płynącym z przejściem ze śmiechem przez różne rafy. Ale jestem ostrożny z wkraczaniem wyższych poziomów, naprawdę większości ludzi wystarczą dwa, góra trzy pierwsze i to jest zupełnie w porządku. Wszystko jest zupełnie w porządku.
fot. Estera Klima, warsztat i kurs liderski w Krakowie, Prapełnia