fbpx
Skip links

Nadchodzi Nowe! Odpalamy Latający Klub Śmiechu!

20150421_132318_resized
Praktykowanie duchowości oznacza dla mnie odpuszczania przywiązań i podążanie za tym, co w nas żywe. W praktyce to ciągłe łapanie się na tym, że coś co uważaliśmy za twardy betonowy fundament okazuje się co najwyżej słomianą podstawą. Joga śmiechu znacząco uprzyjemnia, lub chociaż czyni mniej smutnym, ten proces żegnania się z kolejnymi iluzjami. Z większą lekkością machamy na „do widzenia przeszłości!”, ze śmiechem wymiatamy martwotę z naszego życia i dajemy się nieść wiatrom ku Nowemu. Tak jak wąż co roku zrzuca starą skórę, tak i ja potrzebuję pozbywać się książek, których już raczej nie przeczytam, rzeczy, których nie używam, ale i niegdyś świetnych pomysłów, które już tak dobrze nie działają. I w tym akurat jestem radykalny: żegnam to co już we mnie martwieje, najlepiej kiedy dopiero co zapali się żółta lampka alarmowa mówiąca: to już cię nie kręgi tak jak kiedyś, już chyba tego nie potrzebujesz! Sami pewnie dobrze wiecie, co się dzieje gdy nie zwracamy uwagi na takie drobne sygnały.
Do klubu śmiechu na Polu Mokotowskim w Warszawie podchodziłem jako do swojego pierwszego śmiechowego „dziecka”, z wyjątkową dumą. Jestem bardzo szczęśliwy, że udało nam się w Warszawie wyzwolić na tyle radosnej społecznej energii, że spotykaliśmy się od ponad 2 lat przynajmniej raz w tygodniu. Ta polanka za pomnikiem z koniem wiąże się dla mnie z wyjątkowymi wspomnieniami pierwszych kroków na drodze jogina śmiechu, wspaniałych ludzi, którzy mi towarzyszyli w tej drodze, sukcesów za jakie poczytywałem sobie nasze rekordy frekwencyjne i wizyty ludzi mediów. Ale po ponad 2 latach konsekwentnego działania poczułem, że ta formuła się wypala, przynajmniej dla mnie. Przychodzi ciągle jeszcze trochę osób, najbardziej zaangażowanych i wytrwałych, pojawiają się nowe osoby, czasem ktoś wpadnie po roku nieobecności… Można by po prostu dalej konsekwentnie robić swoje po staremu i cierpliwie czekać, aż na nowo rozpędzimy maszynę śmiechu.
Zaobserwowałem, że na początku mojej drogi niejako z automatu, nie znając innych wzorców, przyjąłem model klubów jogi śmiechu zaczerpnięty z Indii. Oczywiście już na wstępie zmodyfikowałem go w pewnym zakresie by dostosować go do polskich czy zachodnich realiów – spotkania już nie codziennie ale raz, dwa razy w tygodniu i nie o 6 rano ale na przykład o 17. Ale nie wziąłem pod uwagę jednej zasadniczej rzeczy. W Indiach pomimo ogromnych zmian jakie można zaobserwować, społeczeństwo jest bardziej statyczne, w specyficzny sposób medytacyjne. Nikt tam nie myśli o tym by tworzyć nowe mantry, śpiewa się te same od tysięcy lat bo są zwyczajnie dobre. Ludzie są bardziej przywykli do określonych miejsc, a wielkie miasta takie jak Bombaj często funkcjonują jak połączenie tysięcy małych wiosek i poza najbardziej zapracowanymi białymi kołnierzykami, wielu ludzi pracuje i funkcjonuje tylko w obrębie swojej najbliższej okolicy. Być może rzeczywistość mniejszych miast w Polsce bardziej pasuje do indyjskiego modelu klubów śmiechu – stała pora i stałe miejsce spotkań typu park, kawiarnia czy dom kultury. Ale chyba nie Warszawa!

Jeden z niezapomnianych klubów na Polu Mokotowskim. (fot Cezary Chojnowski)
Jeden z niezapomnianych klubów na Polu Mokotowskim. (fot Cezary Chojnowski)

Warszawa to miasto, które jest jak rzeka, dla jednych rwąca, dla mnie i innych w miarę spokojnie płynącą, ale mimo wszystko do przodu. To miasto to ciągła zmiana, ciągle coś nowego powstaje, coś się zamyka, umiera. Luźna społeczność, która udało nam się zebrać przy okazji dotychczasowej działalności klubów śmiechu jest skupiona wokół idei a nie konkretnej przestrzeni na przykład parku. Poza tym ludzie przepływają przez nas klub jak rzeka, jedni zostają dłużej, inni znikają, potem wracają. I to jest absolutnie w porządku. Oczywiście, że kiedyś marzyło mi się, że stworzę w miarę stałą grupę dobrych znajomych ze śmiechu, która będzie stale przychodzić i nawzajem się motywować ale w wielkim mieście po prostu lepiej się sprawdza grupa zupełnie otwarta, oparta na życzliwości ogólnej. Zresztą przyznam, że pełna otwartości na nowe osoby, docenienia każdego i brak oczekiwań wobec innych to dla mnie piękny duchowy fundament tej inicjatywy. A trzonem klubu jest nasza drużyna prowadzących, przyznam, że z tego jestem najbardziej zadowolony, że tak pięknie dziewczyny i paru chłopaków potrafi prowadzić naszą śmiechową gimnastykę.
Także odważnie witamy Zmiany. Zamiast po staremu spotykać się w jednej przestrzeni, wychodzimy ku nowym przestrzeniom i nowym ludziom. Oczywiście zawsze ucieszymy się jak ktoś z naszych dawnych śmiechowych znajomych odwiedzi nas. Cały czas będziemy zachęcać wszystkich do regularnej praktyki z nami bo to regularnością i dyscypliną najłatwiej budować ducha śmiechu i radości.
W tę niedzielę na świecie był obchodzony światowy dzień śmiechu, w kilkudziesięciu krajach ludzie śmiali się dla pokoju na świecie. Dotychczas 2 razy organizowałem z tej okazji wyjątkowe i najbardziej liczne sesję jogi śmiechu w Warszawie, a raz nawet dodatkowe obchody w Krakowie i Łodzi. Teraz święto wypadło 3 maja i sam wybrałem się na majówkę w odruchu solidarności z rodakami. Ale pojawiła się piękna okazja by wystartować z latającym klubem śmiechu: 8 maja. Akurat święto zwycięstwa, które możemy rozumieć szeroko i zakończenia wojny. Niech 8 maja będzie wspólnym świętem pokoju i celebracji życia! I szukałem po Warszawie odpowiedniego miejsca, gdzie moglibyśmy pojawić się z naszym śmiechem i znalazłem je jeżdżąc na rolkach dookoła Stadionu Narodowego. To świeży pomnik trenera Kazimierza Górskiego, za którego czasów nasze piłkarskie „orły” odnosiły największe sukcesy, bohatera słynącego z dowcipnych celnych powiedzonek i pozytywnie się wszystkim kojarzącego. Pan Kazimierz jako patron pierwszego spotkania klubu śmiechu zdopinguje nas do dalszej gry ze świeżą energią, bo ze śmiechem jak i z piłką dopóki jest w grze, wszystko jest możliwe. Zapraszam!
nasz ostatni jak dotąd klub śmiechu na Polu Mokotowskim "przy koniu", 29.4.2015
nasz ostatni jak dotąd klub śmiechu na Polu Mokotowskim „przy koniu”, 29.4.2015

Kalendarium Latającego Klubu Śmiechu w Warszawie
Klub będzie spotykał się w różnych miejscach miasta o różnych porach. Bardzo mile widziane przez nas organizowanie latających spotkań klubu śmiechu w innych miastach. Na początek podajemy rozpiskę na maj – poniżej. Generalnie
piątek 8 maja godz 18 – 19 Śmiejemy się wraz z Kazimierzem!
Spotykamy się pod pomnikiem Kazimierza Górskiego na Stadionie Narodowym. Pomnik znajduje się na koronie stadionu przy głównym wejściu od strony Ronda Waszyngtona. Postaramy się stanąć tak by nie przeszkadzać rolkarzom i jeżdżącym na desce. Gdyby stadion był zamknięty, znajdziecie nas z oznakami śmiechu na zewnątrz przy głównym wejściu.
sobota 16 maja -10 – Śmiejemy się wraz z…pomidorami! (Restauracja Totomato, Plac Konstytucji). Tym razem sam będę latał poza Warszawą, ale jest świetna okazja do śmiechu. Zajęcia poprowadzą Ela i Dana.
środa 20 maja -17.3018.30 – Śmiejemy się wraz z Bolesławem!
Nigdy nie myślałem, że śmiać się będzie ze mną autor mojej ulubionej szkolnej lektury! Ale przecież mamy nieograniczony potencjał! Śmieje się tego dnia z nami na Krakowskim Przedmieściu Bolesław Prus, autor który kojarzy się z Warszawą jak mało kto. Czas by zaczął też kojarzyć się z radością i lekkością życia! Blisko jest trawnik, znajdzie się miejsce dla nas i naszego śmiechu.
środa 27 maja – 17.30-18.30 – Śmiejemy się wraz z Marią!
Chciałem bardzo docenić pięknie śmiejące się z nami panie i pokazać moje poparcie dla idei równouprawnienia i równowagi energii męskich i kobiecych, wybraniem na patronkę jednego z naszych majowych spotkań kobiety. Choć pomników kobiecych mamy w Warszawie i w całej Polsce mniej, udało mi się wybrać bohaterkę – tym razem Maria Konopnicka zaprasza nas do Ogrodu Saskiego! Jeśli do tej pory kojarzy się Wam z „Naszą Szkapą” to jest dobra okazja by pojawiły się lżejsze skojarzenia, bo przecież na swoje czasy to bardzo nowoczesna kobieta była i kto wie czyby dziś nie chodziła na spotkania klubów śmiechu.
 
fot. Cezary Chojnowski
fot. Cezary Chojnowski