Joga śmiechu to unikalna metoda budowania zdrowia, patent na integracje, ścieżka rozwoju osobistego i praktyka wspierająca duchowość każdego człowieka. Opierając się na sporym doświadczeniu, obserwuję dwie kluczowe zmienne potrzebne do tego by być naprawdę świetnym instruktorem jogi śmiechu.
Pierwszą nazywam „skills” czyli po prostu umiejętności – tutaj chodzi choćby o znajomość zasad, dynamiki zajęć czy odpowiedni dobór i repertuar ćwiczeń. Ale też i umiejętność trzymania przestrzeni warsztatu, tworzenia bezpiecznych warunków do otwierania się na śmiech i radość dla całej grupy. Dobrze rozwinięte „skills” to w zasadzie umiejętność dbałości o kilkadziesiąt różnych szczegółów. Szczęśliwie zawsze ta liczba jest skończona, a nie nieskończona jak się nam może zdawać w chwilach słabości.
Te szczegóły w naszym obszarze to na przykład dbałość o to by zaznaczyć i zadbać by przy niektórych ćwiczeniach ludzie zachowywali delikatność, szczególnie jeśli chcemy poprosić ich by wpadali na siebie jak samochody w stłuczce lub by wrzucali sobie wyobrażone kostki lodu za kołnierz. Czy też prowadząc ćwiczenia z elementami dotyku zadbać by wszyscy mogli otwierać się na dotyk na tyle naturalnie na ile chcą, proponując do wyboru „bezdotykowe” wykonania ćwiczeń i dając każdemu wybór, a jednocześnie utrzymać żywą dynamikę warsztatu. Sporo „skillsów” to też bardzo konkretne umiejętności związane z otoczeniem i organizacją warsztatu, sposobu w jaki mówimy o jodze śmiechu, jak rozplanowujemy przestrzeń sali, i jak kończymy warsztat, przygotowując uczestników na „świat dzień po”. To nic innego jak pełen profesjonalizm, który sprawia, że gdy ktoś zamawia u nas warsztat często zaczynając na „dzień dobry” od pytania „ile za tę jogę śmiechu?” my musimy zadać przynajmniej kilka pytań. Dla kogo, gdzie i kiedy? Dla jakiej liczby osób? W sali czy „lokalizacji outdoorowej”? Jednorazowo czy cyklicznie? Gdy już przystępujemy do współpracy z partnerem, niezależnie czy to będzie korporacja, stowarzyszenie, czy uniwersytet, ustalamy kolejne detale takie jak na przykład to czy uczestnicy naszych zajęć zostaną wzięci z niespodzianki czy mają zostać wcześniej uprzedzeni o tym, że w czwartek 12-go będą mieli jogę śmiechu. Na każdym z takich detali bowiem najlepsze przedsięwzięcie może się wysypać, a gdy o tych kilkanaście spraw zadbamy mamy w zasadzie pewność, że będzie super i nie ma opcji, że ludzie w to nie wejdą.
Ale jest i druga kluczowa zmienna: osoby, które rzetelnie rozwijają swoje „skillsy” jeszcze potrzebują to i owo w swoim rozwoju osobistym odpuścić, przerobić by zbudować mocnego ducha (w sensie „spirit”) radości. Potrzeba nam też odpowiedniego poziomu spokoju i zaufania do siebie pozwalającego na poprowadzenie dobrej relaksacji w końcowej części zajęć. Spotykam też trochę osób, które pięknie się śmieją, sprawiają wrażenie, że świetnie się bawią prowadząc warsztat, sama ich obecność powoduje w grupie śmiech i rozluźnienie napięć. Ba, jak się pomylą, to i tak ludzie się śmieją i ich uwielbiają. Za to gdy nie wprowadzą tu światła świadomości bywa „coś za coś” czyli rozbudzonemu „duchowi” towarzyszy pewna nonszalancja w podejściu do dokładności ćwiczeń, dynamiki, procedur płynące z bardziej lub mniej uświadomionego przekonania „przecież i tak ludzie będą się śmiali”. Czyli „skills”, „skills” i jeszcze raz „skills”. Nie tylko w naszej dziedzinie zbyt duży talent potrafi rozleniwiać.
Oczywiście wszystko da się zmienić, albo ostrożniej i uczciwie mówiąc: no prawie wszystko. Gdybym tak nie uważał dawno bym się już nie zajmował rozwojem osobistym i jogą śmiechu. Odnoszę wrażenie, że mimo wszystko, łatwiej się uczyć „skillsów” czyli traktować swój każdy kolejny warsztat jako nowe doświadczenie, jako okazję by jeszcze czego się nauczyć, obserwować najlepszych w swoim fachu i czerpać z ich doświadczenia. Ufam też, że wszystko w świecie jest połączone i na gruncie dobrze opanowanych „skillsów” budzi się też świetny i świeży „spirit” radości. To jest jak z grą na gitarze gdy już rzetelnie opanujesz akordy, umiesz zagrać kilka coverów Twoich ulubionych wykonawców, łatwiej będzie obudzić twórczą moc pozwalającą na komponowanie własnych kawałków. Jakkolwiek to zabrzmi mistycznie, duch sam wstępuje gdy widzi odpowiednie naczynie i zaczyna się ten cudowny flow – swobodny przepływ i poparta kompetencjami improwizacja. Oczywiście by dalej rozwijać warsztat, musimy tego chcieć. Czasem potrzeba dawki pokory by powiedzieć, owszem, jestem świetny, cudowny, ale jeszcze sporo mogę się nauczyć.
Czy możemy przyspieszyć owe „wstępowanie ducha radości”? Jasne, że tak, od tego jest część rozwojowa jogi śmiechu, w miękki sposób kierujemy więcej uwagi ku temu jacy jesteśmy w tym świecie, ku naszym troskom, często idzie to w stronę odpuszczania. Czasem pojawia się nam jasność, co mamy zrobić i motywacja by ruszyć już teraz.
Jeden jest tylko warunek: po prostu trzeba chcieć dalej się rozwijać. I dla tych co tego chcą mam bardzo ciekawe propozycje.
Zapraszam ciepło
Piotr Bielski
Najbliższe kursy instruktorskie II stopnia:
Skills and spirit – Kurs Instruktorski Jogi śmiechu. Stopień II. Skills and spirit
28-30.09.2018 (piątek – niedziela),
Miejsce: Warszawa, Zdrowiej Tu, Szaflarska 9a
więcej informacji tutaj
foto: Marta Marczuk, kurs instruktorski jogi śmiehcu stopień II (31.3-2.4.2017)