Czasami słyszę pytania, czy joga śmiechu to naprawdę joga? Czy przedrostek „joga” został dodany jedynie dla żartu, picu lub marketingu? Moja odpowiedź jest prosta: tak to jest rodzaj nowoczesnej jogi, praktyka, która została stworzona przez indyjskiego lekarza medycyny dr Madana Katarię i jego małżonkę Madhuri, nauczycielkę hatha jogi. Po pierwsze, w jodze śmiechu czerpiemy z liczącej 4 tysiące lat mądrości ćwiczeń oddechowych jogi, tzw, pranajamy. Na koniec sesji prowadzę ćwiczenia oddechowe i relaks inspirowany leżącą pozycją jogi tzw. śawasaną. W ramach jogi śmiechu tak jak w innych praktykach jogi pobudzamy przepływ energii życia, tak zwanej prany, gdyż dużo pracujemy z oddechem. Śmiech na wydechu pozwala też dotlenić organizm i pozwolić nam pełniej korzystać z płuc (normalne oddychanie wypełnia jedynie 25% powierzchni płuc).
Na głębszym poziomie joga śmiechu odwołuje się do sanskryckiego znaczenia źródła słowa „yuj” (judż), które dało początek terminowi „joga”. Jak każde sanskryckie słowo „judż” również ma wiele znaczeń, ale często wskazują one na integrowanie wszystkich aspektów naszego życia, harmonizowanie ciała, umysłu, duszy, ale też i jednostki ze społeczeństwem. Świetnie ujął to dr Kataria, pisząc, że „celem jogi śmiechu jest łączenie ludzi między sobą z poziomu serca bez osądzania się, co stanowi prawdziwe znaczenie jogi”. Pokora nakazuje mi powstrzymanie się od orzekania, co jest jogą, a co nie. Mogę jednak wspomnieć, że kilkoro nauczycieli jogi , jakich poznałem w Indiach podkreślało, że to znacznie szersza koncepcja niż same ćwiczenia fizyczne, tzw, asany hatha jogi. Często spotykałem się z opinią, że dużo ważniejsza od asan jest pranajama czyli odpowiednie „jogiczne” oddychanie, a także cała filozofia życia (tzw jama i nijama) wśród których są bardzo bliskie mi zasady takie jak na przykład ahimsa czyli powstrzymanie się od stosowania przemocy.
Niektórych niepokoić może nie wystarczająco duży komponent jogi w jodze śmiechu, innym zaś może przeszkadzać indyjski rodowód jogi śmiechu. Miałem ostatnio taką sytuację w pociągu, gdy zaproponowałem 7 osobom, z którymi dzieliłem przedział w relacji Warszawa – Kraków kilka minut wspólnej praktyki. Tak się złożyło, że 3 panie odmówiły udziału w praktyce, tłumacząc, iż są katoliczkami i w związku z tym unikają jogi. Gdy zapytałem o konkretne powody, jedna z nich powiedziała mi, że ” joga może otworzyć serce w nieodpowiednim kierunku”. Moim celem jest łączenie ludzi we wspólnym śmiechu, więc nie chcę rozpętywać walk światopoglądowych, choć faktycznie chciałbym by nasze serca były bardziej otwarte. Szczęśliwie, joga śmiechu jest praktyką niekognitywną czyli nie wymaga humoru ani zdolności poznawczych by się śmiać, omijamy umysł szeroką obwodnicą. Moje podejście w kwestii wiara a joga jest proste: szanuję każdy światopogląd i nie traktuję jogi śmiechu jako religii, tylko praktyki dla zdrowia i radosnego życia. Uważam, że w naszej kulturze nie ma „chrześcijańskiej ścieżki śmiechu”, więc można pogodzić katolicyzm, którzy przyszedł z Palestyny przez Rzym z praktyką oddechu i śmiechu, która przyszła do nas z Indii. Dla mnie ważne jest by pozostać sobą i nie udawać kogoś innego, nie zamierzam więc dla celów marketingowych ukrywać pochodzenia jogi śmiechu i mojego głębokiego zainteresowania indyjską duchowością. Bardzo się cieszę, że coraz więcej osób przywiązanych do katolickiej religii przychodzi na moje zajęcia, chętnie zainteresowałbym praktyką księży i zakonnice, jeśli chcą zaprosić więcej uśmiechu i radości do swojego życia lub chcieliby spróbować jej wyłącznie dla celów zdrowotnych. Ale podkreślam: wszystko w duchu spotkania i wzajemnego szacunku.
Tymczasem, na moje zajęcia zawitała pierwsza nauczycielka hatha jogi, która śmiała się dużo, a potem postanowiła podzielić się swoimi odczuciami i pierwszą opinią co do „jogowatości” mojej praktyki:
Zanim wybrałam się na pierwsze zajęcia z jogi śmiechu z Piotrem, zastanawiałam się na ile słowo „joga” jest adekwatne do tej nietypowej praktyki. Czy będzie to praca ciała, czy może skupienie umysłu? Która z ośmiu ścieżek jogi Patańdżalego dała podstawy do stworzenia tej techniki? Okazało się, że joga śmiechu ma swoje źródło w asanach i pranajamach, tak dobrze znanych nam na zachodzie. Proste ćwiczenia fizyczne i oddechowe, zaczerpnięte z jogi, pozwalają wzmocnić przeponę, dotlenić się i uwolnić energię. W pierwszych minutach ćwiczeń perspektywa wymuszania i kontrolowania śmiechu wydała mi się trudna. Ale wewnętrzna nieufność zniknęła, kiedy przeszliśmy do ćwiczeń, wymagających intensywnej pracy ciała. Połączenie ruchu z dźwiękiem zadziałało otwierająco i oczyszczająco. Po całej sesji czułam, że śmiech rezonuje w moim ciele i regularnie praktykowany, może przynieść realną, mentalną przemianę.
Monika Łazuk, nauczycielka hatha jogi, prowadzi sesje indywidualne i grupowe w Warszawie,