Dziś publikuję historię o tym jak na kurs liderski jogi śmiechu trafiła Basia Różycka. Basia prowadzi też zajęcia malowania intuicyjnego Vedic Art i poprosiłem ją o zapoznanie nas z tą metodą na twórczym sylwestrze z jogą śmiechu w Bajkowej Zagrodzie, który zapowiem na dniach. Jak się okazało, Basię łączą ze mną jeszcze przynajmniej dwa fakty: oboje jesteśmy socjologami… i lubimy pisać wiersze. Basia ma na koncie dwa tomiki, a próbkę swojej poezji zaprezentowała na wieczorze talentów trakcie kursu. Cieszę się, że odbyła się właśnie pierwsza sesja jogi śmiechu beze mnie, bo nowe liderki i liderzy to naprawdę świetni ludzie, którzy doprowadzą do śmiechowej rewolucji w naszym kraju ha ha ha! A już w tej chwili wspólnie z tym roześmianym gronem tworzymy pierwszą w historii Polski szkołę jogi śmiechu…
A teraz zamieniam się w słuch i oddaje głos Basi:
Śmiech to zdrowie a ja lubię się śmiać. Tyle, że robię to stanowczo za rzadko, natomiast zbyt często się denerwuję, przejmuję drobiazgami i brak mi dystansu do siebie. Słyszałam o jodze śmiechu, ale pomysł śmiania się na zawołanie i bez powodu wydawał mi się kuriozalny i nienaturalny. Do czasu, gdy podczas zabawy z moim synkiem Szymonem nie zaczęliśmy nakręcać się wzajemnie śmiechem. Tak jakoś wyszło. Było to dla mnie niezwykłe doświadczenie, obserwować tą wzajemną wymianę i narastanie energii, zwłaszcza, że byłam wówczas mocno przygnębiona. Wtedy dotarło do mnie, na czym joga śmiechu może polega i że ma to sens.
Na odpowiedź Wszechświata długo nie musiałam czekać. Na Facebook’u znalazła mnie informacja o 3-godzinnych warsztatach prowadzonych przez Piotra. Było to w kwietniu. Wzięcie w nich udziału całkowicie mnie do sprawy przekonało. Do dziś pamiętam to niesamowite uczucie rozluźnienia i spokoju, jakie mi towarzyszyło po wyjściu z zajęć. Dawno tak się nie czułam. Już na tym warsztacie Piotr wspomniał coś o treningu dla liderów i odnotowałam sobie ten fakt w pamięci. Może to coś dla mnie, pomyślałam. Oczywiście, nie obyło się bez wątpliwości typu: Po co mi kolejny warsztat i certyfikat? A co jak to kolejny słomiany zapał? A może mi się tylko wydaje, itd. Z biegiem czasu wątpliwość ta narastała, zwłaszcza, że trudno mi się było jakoś zmobilizować do samodzielnej praktyki a jako matka małego dziecka, nie zawsze mogłam wyrwać się do Warszawy na klub śmiechu. Jednak raz zasiane ziarno kiełkowało. Gdy dowiedziałam się o terminie i kosztach warsztatu postanowiłam zaryzykować. Uznałam, że nawet jeśli nie wykorzystam tego zawodowo, to przynajmniej jako lider, będę miała motywację, by skrzyknąć ludzi z okolicy i popraktykować.
Joga śmiechu to prosty, tani, łatwo dostępny sposób pracy nad samym sobą. Grzech nie skorzystać. Jeśli przy okazji uda mi się na tym zarobić i zyskam zajęcie, które będę mogła pogodzić z wychowaniem syna, to wspaniale, bo do pracy w urzędzie nie zamierzam wracać. Warsztaty utwierdziły mnie w przekonaniu, że joga śmiechu jest sposobem na życie, który podnosi poczucie dobrostanu, poziom energii i daje pewność siebie, potrzebną do realizacji swoich celów i marzeń. Uzmysłowiły mi też, że to przede wszystkim ruch społeczny – najprostsza, bo wolna od wszelkiej ideologii, droga do zaprowadzenia, jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi, pokoju na świecie, który przecież zaczyna się w ludzkich sercach. Tak po prostu. A cóż, jeśli nie wspólny śmiech, otwiera nas na drugiego człowieka. Śmiech, to uniwersalny język duszy, mający moc transformacji. Sprawia, że wykraczamy poza ego i umysł, by na powrót stać się jak dzieci – radośni, czyści, ufni, otwarci. Niech więc Moc Śmiechu będzie z Wami. Ja już odczuwam jej pierwsze efekty. A to dopiero początek…
Basia Różycka, www.postronietworzenia.pl