Zdarza mi się zastanawiać, czy na tym blogu publikować moje wiersze. W końcu ma to być profesjonalny i ciekawy blog o jodze śmiechu, a nie jakieś mydło i powidło. Dodatkowo, te moje wiersze bywają niebezpieczne. Bo może z nich przebijać smutek, żal, niespełnienie, a przecież może nie wypada by jogin śmiechu był smutny. Ale jogin śmiechu chrzani wszelkie „wypada” i „dobrze by było”. Idę za głosem mojego serca, który wyczuwa co jest dla mnie przyjemne i lekkie. Słowem, słucham mojej wewnętrznej lekkości. I tak się cieszę, że znowu piszą mi się wiersze!!!
Miałem niedawno dłuższy okres poetyckiego milczenia. Uznałem, że wiele z moich wierszy jest zbyt smutnych, czasem jakiś sarkazm z nich przebijał, a chciałem być krystalicznie czysty, totalnie afirmować w tym co piszę i w tym co robię całe życie takie jakim jest, totalnie je kochać bez żadnych „ale”. Chciałem ten cały smutek przepędzić śmiechem. A teraz dalej się śmieję ale i z radością witam drobne molekuły smutku. Czuję, że zbliżam się do wielkiej syntezy mojej głośnej radosnej części i tej cichej, melancholijnej, do połączenia autentycznego pragnienia rozsiewania dobrych wibracji z mądrością i poczuciem humoru mocno zdystansowanego faceta, którego też w sobie mam. By nie przegadać sprawy, słuchajcie, dziś podzielę się z Wami moim wierszem! Poezja to dla mnie inna forma zachwytu życiem takim jakim jest. A chyba nigdzie nie pisze się wierszy tak dobrze, jak w miejscu skąd się wszystko wzięło czyli w rodzinnym mieście, do którego się wraca po przerwie. Amen. Bądź wola Twoja, kochany Twórco, kochane Stworzenie!
Chodź, poprowadzę cię,
bo kocham to moje miasto
od księgi Genesis i Wyjścia,
z którego kosmici ukradkiem
wyprowadzili tramwaje,
po nowym bruku toczy się
dalej Adam rowerem
tylko z przodu wiezie małą Ewę,
pomiędzy niewinnymi jeszcze ławkami
głodne duchy zbierają na kolacje,
dalej sprzedają się czerwone róże,
choć kręcą się różowe parasolki,
Stefan trwa przy pięciu przemianach,
Andrzej wierzy w jabłka i kiełki,
frak mu się pruje,
ale dalej trzyma to miasto
na duchu i w formie,
Agnieszka zakłada firmę,
dostała nawet dotację,
Kamila jedzie uprzątnąć Belgię.
Łódź, 14.7.2014