Skip links

Za siedmioma lasami, za siedmioma górami i niezły kawałek „siódemką” od Warszawy…

 
Za siedmioma lasami, za siedmioma górami i niezły kawałek „siódemką” od Warszawy w pięknym ośrodku spa miałem prowadzić zajęcia jogi śmiechu. Przywykłem do takich pięknych resortów, bo czasem nawet kilka razy w miesiącu bywamy do nich zapraszani . I tutaj wszystko było jak to w biznesie perfekcyjnie zorganizowane, świetna sala, super nagłośnienie, tabliczka z drogowskazami kierującymi na moje zajęcie, ba, nawet całkiem dużo ludzi z firmy zapisało się na nie na recepcji.
I tak czekam na grupę w swojej sali, ktoś czasem zajrzy i wyjdzie zanim zdążę nawiązać kontakt. Jedna pani spytała, co to joga śmiechu. „To praktykowana w 104 krajach metoda budowania zdrowia i optymizmu” – zacząłem. „A, nie, optymizm to nie dla mnie, pójdę na judo”. Okej, co będę ją przekonywał, każdemu wedle potrzeb i możliwości. Mija kwadrans, pół godziny wchodzi organizator.
-„Panie Piotrze, co to pan się nie śmieje?”
-”Bo nikogo nie ma, panie Marianie”
-”To przejdzie się pan, zawoła ludzi, oni tam są w kawiarni tylko nie chce im się samym przyjść”.

No to jest coś, czego nie chce mi się robić. Mam poczucie, że już parę lat minęło odkąd to łapałem ludzi w parkach na „czy pośmieje się pani ze mną?”. Znajda się może tacy, co powiedzą, że to przerośnięte ego, a ja uważam, że to po prostu zdrowe poczucie własnej wartości, na moje zajęcia ludzie sami ściągają przez całą Polskę czy nawet z zagranicy. Na kursie instruktorskim będę miał niedługo nauczycielkę, która wyjechała specjalnie pracować w wakacje zagranicą by zarobić na mój kurs czy osobę, która wystarała się o dofinansowanie z urzędu pracy. A ci szczęściarze mają mnie za darmo i nie chce im się ruszyć z kanapy. Trochę ich zresztą rozumiem, że wolą sobie siedzieć na kawie bo już od rana pruli gokartami, jeździli konno, mieli jakieś gry terenowe, strzelnice i inne atrakcje. Sam pijąc dobre smoothie z kumplami w barze po prowadzeniu kilku godzin zajęć czy długiej wycieczce rowerowej mógłbym odmówić samemu Robertowi Lewandowskiego pokopania z nim w gałę.
Ale mówię sobie, dobra Piotr, potraktuj to jako zabawę i nie zgrywaj ważniaka. Wchodzę do kawiarni i zaczynam pewnym głosem „przepraszam państwa, jest taka sytuacja przyjechałem tu specjalnie dla Was by poprowadzić dla Was jogę śmiechu, bardzo fajną i rozwojową metodę zabawy i relaksacji. Nikt z was nie przyszedł na moje zajęcia. O mnie się nie martwcie, wasza firma zapłaci mi całkiem nieźle za gotowość do prowadzenia zajęć. Ale nie wiem czy to wy będziecie mieć jeszcze kiedykolwiek możliwość by to praktykować i to jeszcze ze mną”. Od razu padły pytania „co to jest?”, „kim pan jest?” i słychać było szybkie łyki kawy. Zaraz miałem grupę zwarta i gotową i piękne jak zawsze zajęcia.
Jaki stąd morał? Nie wiem czy potrzebujemy bajek i morałów. Ważne jest by robić, to co lubimy, kochamy, i znać swoją wartość. Bo jak nie szanujemy siebie, niełatwo by świat nas szanował. Ale w razie potrzeby warto też pośmiać się razem z nami z tego, jak to wszyscy wielkimi specjalistami jesteśmy.