Tego wieczoru jak prawie co dzień usiedliśmy z Anetą na kanapie, przytuleni, a jednocześnie dalej animujący córeczkę. Już mocno zmęczeni całodniową animacją odpaliliśmy zamiast któregoś z filmów czekających na swoje 5 minut jedną z ulubionych bajek młodej. Rozalka zaczęła wesoło podrygiwać wraz z Maszą i Niedźwiedziem, a my mogliśmy chwilę sobie pogadać o czymś innym niż nasze małe szczęście. Aneta nagle spytała mnie: „a słyszałeś o Kulsonie?”. „Nie, skądże, a co to za jeden?”. I wtedy żona w paru zdaniach opowiedziała mi o sytuacji sprzed kilku dni, że na święcie niepodległości kobiety tak bohatersko, jak i desperacko, próbowały zatrzymać marsz narodowców. Policja zaś zamiast zająć się rasizmem i agresywnymi hasłami narodowców broniła ich prawa do przemarszu, siłą przenoszać kobiety do radiowozów. Tyle to wiedziałem i że nawet wśród tych odważnych kobiet była jedna nasza znajoma, absolwentka kursu instruktorskiego jogi śmiechu. Ale dalszej części nie znałem.
Otóż ktoś z prodemokratycznych protestujących nagrał policjanta wołającego do jednej z kobiet „siadaj k***o!”. I by wyjść cało z tej sytuacji, policja ogłosiła, że to nie było „k***o!” tylko „siadaj
Kulson!” i miało być skierowane nie do protestującej pani tylko do któregoś z policjantów. „I od paru dni cały internet zaśmiewa się z Kulsona różnymi memami” – podsumowała Aneta, która mnie świetnie uzupełnia, bo ja w internecie mało czytam, za to dużo publikuję, a Aneta zaś chętnie przegląd Facebooka, za to rzadko coś sama wstawia. Byłem pod wrażeniem sytuacji, przejęty, nieco rozbawiony wpisałem w przeglądarce „kulson” i wyświetliły się strony największych portali informacyjnych „poznajcie aspiranta Kulsona, najbardziej znanego policjanta w kraju”. I wtedy zaczęło się dziać!
Śmiałem się. Ale nie tak jak na warsztatach. Śmiałem się totalnie. Z głębi siebie, a po moich policzkach spływały strugi łez. Byłem szczęśliwy, jednocześnie wzruszony, a mój śmiech z płaczem był jakąś niesamowicie harmonijną kompozycją. Zacząłem dosłownie zwijać się po podłodze ze śmiechu. Spojrzałem w oczy Anety i zobaczyłem pełen zachwyt i przebudzoną obecność. „Nigdy nie widziałam byś aż tak się śmiał, pamiętaj o Kulsonie i sięgaj po ten śmiech” – powiedziała mi moja towarzyszka Życia.
Tyle faktów. I teraz wypadałoby jakoś mądrze zinterpretować czemu akurat przy tej sytuacji wydobył się ze mnie tak piękny śmiech? A jeszcze lepiej przydałyby się jakieś proste wskazówki, co zrobić by i w Was taki śmiech się pojawiał na przykład przy okazji oglądania kabaretów czy internetowych memów. I tutaj mam nadzieję, że Was nie rozczaruję odpowiadając: JESZCZE nie wiem! Mogę jedynie domniemywać. Coś musiało się we mnie wyzwolić, pęknąć. Być może też i odczucie smutku związanego z przemocą w polityce, obawy związane z wzrostem groźnych nacjonalizmów w Polsce i Europie. Dziś nie chcę się stawać komentatorem politycznym i nie chcę oceniać czy faktycznie istniał wcześniej aspirant Kulson i został wówczas wezwany do siadu czy powołała go do życia szybka akcja PR-owa, efekt burzy największych mózgów policji, ministerstwa i ekspertów partii z Nowogrodzkiej. Pewnie ludzie będą mieli różne zdania i tak to najlepiej zostawić. Fakt, że w tamtym momencie wydało mi się to po prostu tragicznie absurdalne.
Dopuszczam też myśl, że „Kulson” był tylko pretekstem, który wyzwolił coś pięknego ze mnie i jakby nie Kulson to jakiś inny błahy fakt mógłby stanowić taką reakcję. I to jest ważny efekt 5 lat praktyki jogi śmiechu – ilość przechodzi w jakość, duch radości tak się w nas rozbudza, że potrebujemy naprawdę niewiele. Choćby taki błahy news o „Kulsonie”, o którym nie wiem czy za miesiąc jeszcze ktoś będzie pamiętał.
A kończąc temat polityki, propagując jogę śmiechu, dbam o to by pozostać apolitycznym tak by na moich warsztatach czuli się świetnie ludzie z różnymi poglądami. Bo na warsztatach sięgamy do ciut głębszych warstw nas samych czyli do serca, które nie zna już podziałów na „naszych” i „onych”. W dzisiejszej Polsce zachowanie spokoju i neutralności jest moim zdaniem naprawdę dużym wyzwaniem. Nawet jeśli wyłączymy radia i telewizje by nie słyszeć rządowej propagandy sukcesu i prywatnych rozgłośni z często bezradnymi lamentami opozycji, to nawet jak odtwarzam na Youtube bajki dla córki wyskakują PiSowskie spoty szkalujące sędziów czy zachęcające, niech im będzie, że ćwierć żartem, naród do mnożenia się jak króliki. Przy rządzie gwałtownie przeobrażającym każdą warstwę życia kraju na swoją modłę, wymaga to dużego wewnętrznego spokoju i zaufania do Życia, że wszystko jakoś się dobrze ułoży, a wszystkie turbulencje mają charakter tymczasowy. Jako obywatel marzę o spokojniejszych czasach, a także rozsądnym i umiarkowanym rządzie szanującym przyrodę i różnorodność światopoglądową obywateli służącego wszystkim nie tylko swoim wyborcom. Na wyborach chętnie po cichu pokażę czerwoną kartkę politykom nie szanującym moich wartości. Ale jako jogin śmiechu skupiam się na mojej działce czyli dalszym poznawaniu siebie tak bym mógł Wam za parę miesięcy powiedzieć, „znam już przepis na efekt Kulsona!”. Badania trwają, więcej wkrótce.