Skip links

Dwie Siostry. Opowieść wigilijna

Piękna Istoto, z okazji świąt chciałbym Ci życzyć największej możliwej radości (z) Twojego Życia i ofiarować Ci coś naprawdę wykwintnego. A, że moją supermocą jest pisanie, pozwól, że będzie to opowieść. Historia o tym co najcenniejsze w moim Życiu czyli moich córkach. Być może wyda Ci się to nudne, bo wiadomo tatusiowie zakochani w swoich córeczkach mogą snuć różne farmazony. Dlatego powiem Ci coś jeszcze. W moich wszystkich opowieściach i książkach jest coś między wierszami i na marginesie. I tak naprawdę na bazie lekkiej rodzinnej opowieści przekazuję Ci coś głębszego i uniwersalnego jak najlepiej potrafię.

*****
To chyba nie powinno nikogo dziwić, bo tak jest zazwyczaj, ci sami rodzice, a piękne istoty tak inne, choć do snu ułożyły w zadziwiającej symetrii tak samo główki, ręce i nogi. Rozalka ma spokojną naturę, zawsze otwarte serce dla wszystkich. Roztacza wokół siebie spokojną, przyjazną aurę, bo jak ja, lubi wszystkich ludzi i ludzie to czują i też pewnie ją lubią. “Love all, serve all” – przypomina mi się wielki neon z aśramu Sai Baby w Indiach, gdy widzę jej promieniste spojrzenie. Kochaj wszystkich, pomagaj wszystkim – wiem, że jestem jako tatuś mało obiektywny, ale widzę w niej przebudzone serduszko, słonko świecące 24 godziny na dobę. Owszem bywa smutna, czasem się rozgniewa, nie nauczyła się jeszcze przegrywać w planszówki, potrafi dziarsko odpowiedzieć siostrze kuksańcem na kuksańca, ale nie stroi fochów, zawsze cieszy się jak mnie widzi, mamę, babcię czy koleżankę. Jak zbudzi się w nocy zawsze mnie przyjmuje, cieszy się, że jestem obok, chętnie daje się głaskać, przytulić. Nigdy nie wybrzydza, który rodzic ma ją teraz przytulić czy pomóc w czynnościach, z którymi sobie jeszcze czasem ambitny mały człowiek nie do końca sobie radzi.

Raja, jej młodsza siostra jest pod tym względem zupełnie inna. Przed chwilą wybudziła się w nocy z krzykiem “mama!”. Zerwałem się z nóg i przybiegłem do niej by Aneta nie musiała wstawać i słyszę mocne “sio, sio! Tata, idź stąd, nie chcę byś tu był!”. Rozalka ma 6 lat i nigdy w choćby podobny sposób się nie odezwała do mnie jak ta pewna siebie 3-latka. Raja jest totalnie w prawdzie, totalnie w przepływie. W połączeniu z nami. W prawdzie swojego odczuwania i łatwości komunikowania go. W przedszkolu rozpłakuje się i wali po oczach “nie lubię cioci”, “nie lubię (i tu pada i imię kolegi z grupy)” , “tata, zabierz mnie stąd bo nie chce tu być”. Prosty, klarowny komunikat. Emocjonalny, tak, z ogromną siłą. Oczywiście za jakąś chwilę polubi ciocię i kolegę, ale teraz strzela jak dubeltówka. Widzę nawet jak dla nas dorosłych jest trudne by w takich momentach nie uruchomić swojego wewnętrznego zranionego dziecka. Zachować tę jakże potrzebną dojrzałą świadomość, że wszystko co mówi w emocjach drugi człowiek, szczególnie ten mały ale i duży też, jest szczęśliwie tymczasowe, jest tylko prawdą danej chwili i naprawdę niczym więcej. A chwile mogą się zmieniać jak w kalejdoskopie i nie ma co robić dramatu, bo zaraz szkiełka same się inaczej ułożą.

Raisa, bo tak oficjalnie ma na imię, ciągle ma swoje wyraźne preferencje w tak dla nas dorosłych błahych sprawach, teraz mama ma pomóc z myciem zębów, nie tata, ale zaraz to tata ma czytać bajkę, nie mama, inaczej będzie krzyk. Ma dużą potrzebę by świat wyglądał tak jak chce. Najpierw ma być zdjęta czapka, potem buty, a dopiero potem szalik. Spróbuj zmienić tę kolejność i położy się na podłodze i będzie wierzgać nogami. Rozalka tak jak ja, bardziej spolegliwej natury, skupiona na ważniejszych sprawach, nie zwracała uwagi na takie pierdółki.

Robię co w mojej mocy by szanować decyzyjność Rajki, by jej nie stłamsić, pozwolić jej mieć poczucie, że ma wpływ na ten świat, że może go zmieniać. Bo przecież w ilu z nas ten dorosły świat zgniotł i rozwalcował to poczucie, wiesz coś o tym? Jak nie to cieszę się, że to doświadczenie nie było Twoim udziałem. Bo potem my tłamszeni, przykrawani do oczekiwań większych i silniejszych jako duzi czujemy się bezradni, zewnątrzsterowni, bez poczucia wpływu na swoje Życie. Oczywiście podążam za dzieckiem, dbając w tym o swoje granice i silne emocje mojej kochanej partnerki, które niełatwa w obsłudze młodsza córka generuje. Raja jest ogromną nauczycielką uważności i słuchania drugiej osoby. Coś Ci jeszcze o tym opowiem.

Pamiętam jak we Wszystkich Świętych po wizycie na cmentarzu podjechałem na stację benzynową sam z dwiema dziewczynkami. Dziewczyny zawsze chcą wysiąść ze mną i podejść do kasy. Elementarna ciekawość świata, coś, czego żaden rodzic nigdy nie powinien gasić, połączona z cwaniacką nadzieją na jakiegoś batonika czy jajko niespodziankę. Jest ciemno, obok podjeżdżają inne auta, zależy mi na sprawnym desancie naszej załogi. Odpinam Rozalkę, czekam jak wyjdzie, podchodzimy z drugiej strony auta do Rai, odpinam Raję, sprawnie ją wyjmuję z fotelika. I wtedy ryk, płacz, wierzganie. Wsłuchuję się w co mówi i zrozumiałem. To ona sama miała wyjść, a ja pomagając jej zburzyłem jej plan. I mimo, że za mną stoi kolejny kierowca, wiem, co mam zrobić, używam takiego sprzętu do cofania czasu, coś w rodzaju magnetowidu na kasety VHS. Wsadzam ją na fotelik, uspokaja się, “pas! Pas!” woła. No to zapinam. I teraz czekam na pozwolenie by je odpiąć. “Możesz, tata”. Raja tym razem sama schodzi z fotelika, jest spokojna, zadowolona, w swojej mocy, możemy iść do kasy.

Musiałem przerwać pisanie tej opowieści bo wyobraź sobie, że Raja, która jeszcze godzinę temu wołała “sio sio tata!” stanęła teraz na mostku łączącym sypialnie dziecięcą z naszą i zawołała płaczliwie: “tata, tatuś!”. Pobiegłem do niej, wtuliła się we mnie i słodko zasnęła. Kalejdoskop. No mówiłem przed chwilą. I znów wielka nauczycielka. Na świecie na wszystko jest odpowiedni “timing” czyli właściwy czas. Godzinę temu nie był właściwy kosmiczny moment na kontakt z tatą, po godzinie stał się upragniony. Ile ta prosta świadomość, że wszystko się dzieje we właściwym czasie, że na wszystko, co piękne i ważne przyjdzie czas daje spokoju!

I jeszcze powiem Ci coś tak od serca. Bo ja już nie boję się mówić od serca, nie boję się, że to zbyt głębokie, trudno najwyżej ci co szukają czegoś płytkiego pójdą gdzieindziej, a Ci co cenią dobrą jakość i głębię przy mnie zostaną. Ufam, że takie dary budują naszą przyjaźń, nawet jeśli teoretycznie się jeszcze nie znamy. Gotowa? Gotowy? OK, to z grubej rury. Rozalkę, naszą pierworodną, poczęliśmy w szczególnych okolicznościach, w magicznym miejscu, po przepięknej medytacji gdzie zaprosiliśmy duszę nowej istoty. Wcześniej staraliśmy się parę lat o dziecko i dopiero jak to i owo w naszej relacji małżonków przerobiliśmy, wyczyściliśmy, przyszła najpiękniejsza na świecie nagroda. A Rajka poczęła się nam tak po prostu, jak zapewne większość dzieci się poczyna, w ramach regularnego małżeńskiego pożycia w domach z betonu, o których śpiewała tak pięknie Martyną Jakubowicz za czasów gdy to ja przychodziłem na świat. Mieliśmy dobry czas razem, wróciliśmy z ciepłej zimy na Wyspach Kanaryjskich, sama gorąca miłość była naszą medytacją. Aneta mówi, że wie, który to był akurat ten raz, a ja łapałem się na poczuciu winy, że nawet tego dokładnie nie pamiętam. Ale gdy dziś spojrzałem na uśmiechniętą twarz Rajki, wszystko się rozjaśniło. Odeszło wszelkie poczucie winy.

“Tato- jakby to urocze śpiące dziecko chciało mi powiedzieć – Ty myślisz, że masz duży wpływ na ten świat, a tak naprawdę to tkwisz w iluzji. Oczywiście nie rezygnuj z poczucia sprawczości, tak jak dbasz bym ja mogła postawić na swoim, ale wiedz, że to ja sama zdecydowałam kiedy i gdzie chce się pojawić i jaka będę. Rzeczywistość sama się dzieje, śni się w boskim umyśle Twórcy obecnego w nas wszystkich, a nasze dusze się umówiły, że to co się wydarzyło miało się wydarzyć, kropka, wykrzyknik, om i amen. Jesteś może pierwszoplanowym bohaterem w tym swoim filmie, ale nie przeceniaj swojego znaczenia, szczęśliwie nie jest aż tak duże. Możesz się zrelaksować, wszystko co zrobiłeś miało być takie jakie było bo inaczej tego momentu by nie było, kropka i ch**,  jak lubisz mówić, gdy ja nie słucham. Zobacz jak ja spokojnie śpię, naucz się i tego ode mnie”.

Wesołych Świąt.

PS Lubisz moje pisanie? Jeśli tak to jestem pewien, że spodoba Ci się moja najnowsza książka „Życie na Lekko. O tym jak radośnie być sobą”, zamówić możesz z  autorską zawsze spontaniczną i z serca dedykacją dla Ciebie u mnie tutaj 

foto: Julita Delbar – Atelier Klitka