Skip links

Czy na kursie jogi śmiechu „musimy” otwierać siebie?

Pytania, które dostaje od Was są dla mnie olbrzymim darem. Bo pytanie pozwala mi wydobyć z siebie czasem nad tym czy owym zastanowić. Lub wydobyć na powierzchnie coś, co w moim świecie jest oczywiste, a przecież dla innych wcale takie nie musi być. I tak gdy osoba zainteresowana kursami jogi śmiechu zadała mi to tytułowe pytanie, doświadczyłem uczucia flow i udzieliłem odpowiedzi na żywo na naszym facebooku i zaraz napisałem ten tekst.
Za tym pytaniem, w którym w cudzysłów włożyłem słowo musimy stoi dla mnie ewidentnie pewna obawa. O jakąś delikatną część siebie. O swój wizerunek. Obawa przed utratą poczucia kontroli. Sprzeciw wobec przymusu. Wszystko to przytulam z serca, każde z tych uczuć poznałem w sobie. Dlatego teraz potrafię o Was lepiej zadbać. I pragnę wraz z Wami na warsztatach kursach jogi śmiechu czy to online czy stacjonarnych kreować przestrzenie, gdzie możemy być sobą i jesteśmy super tacy jesteśmy. Przestrzenie radości, lekkości, przepływu i inspiracji. Jeziora, w którym rozpływają się same nasze smutki, a my tego czasem nawet nie zauważamy, bo nasza uwaga jest już gdzieindziej.
Jedno jest pewne słowo „musi”, które wybrzmiewa w tym pytaniu w moim słowniku nie istnieje. „Musi to na Rusi” – z całym ogromnym szacunkiem dla naszych braci i sióstr ze Wschodu, przymus to ewidentnie nie u mnie! Ja w naturalny sposób zapraszam do dzielenia się z innymi sobą. Ale na Twoich warunkach! Jest czas na moich kursach, gdzie się dzielimy tym jak się czujemy i co u nas, ale to od Ciebie zależy czy zamkniesz temat w 2 zdaniach czy masz potrzebę opowiedzieć o czymś dla Ciebie ważnym. I to bywają piękne dary dla grupy! Co więcej, ja przez cały czas ukierunkowuję Twoją uwagę na pozytywy. Na to co Cię cieszy, co Cię wzmacnia, na to za co odczuwasz wdzięczność, która jest potężną siłą! Od wielu lat towarzyszy mi motto, które zaczerpnąłem od Mahatmy Gandhiego: it is better to light a candle than to curse the darkness! Czyli lepiej zapal świeczkę niż przeklinaj ciemność! Stąd na moich kursach i warsztatach za Twoim przyzwoleniem raz subtelnie, innym razem bezpośrednio zwracam uwagę Twojej świadomości na to co Ci wychodzi, co samo Ci lekko przychodzi, na światło obecne choćby w największej ciemności.
Sam za chwilę kończąc 38 lat mam trochę tych życiowych doświadczeń. Takich gdy energia lekko płynie i łatwo mi je ocenić jako pozytywne i mile. I takich, które były w tamtych momentach delikatnie mówiąc bardzo niełatwe. Też i takie, które spowodowały, że w pewnym momencie Życia poszedłem na psychoterapie. Bo doświadczyłem czegoś co było tak bolesne, że stało się nagle filtrem, który mimowolnie nakładałem na moją rzeczywistość. Szczęśliwa wiadomość jest taka, że je zdjąłem, a praca nad przezwyciężeniem swoich traum była dla mnie zadziwiająco bardzo lekka i przyjemna! Jeśli chcesz bym Ci coś więcej o tym powiedział i z jakich metod sam skorzystałem, chętnie Ci o tym opowiem. Ale tylko jeśli masz chęć i potrzebę o tym posłuchać.
Bo ja nie mam potrzeby poznawania Twoich tram. Otwierać wytrychem Twoich szufladek z napisem „broń Boże, nie dotykać!”. Gdybym miał takie pragnienia, byłbym rozbójnikiem, a nie joginem. Jednak gdy Ty zapragniesz je otworzyć lub nagle Ci się otworzą w zupełnie niespodziewanym momencie, być może będę mógł być dla Ciebie wsparciem. I raczej zasugeruję Ci rozmowę w 4 oczy, ewentualnie sesję indywidualną lub śmiało polecę Ci kogoś kto uważam, że kompetentnie tematem się zaopiekuję. Bo ja nie jestem fachowcem od wszystkiego. Jestem fachowcem od radości!
Masz do mnie inne pytanie? Śmiało pisz!