Już po porannej kawie czy jeszcze przed? A może czymś zastępujesz czarny napój? Napiszę Ci o moich doświadczeniach w tym temacie, tak od serca, tak praktycznie i kosmicznie jak chyba jeszcze nikt nie pisał. Grunt to dobre samopoczucie i wiara w siebie! Miłej lektury przy kawie czy czymś innym.
Mój romans z kawą zaczął się w czasie roku studiów w Hiszpanii. Wszyscy w akademiku pili co rana, jak to słodko nazywano, “cafecito”, a jak się umówić po wykładzie to przecież na kawę… Byłem trochę uprzedzony do tego napoju, bo mama mówiła, stopklatka, uśmiechnij się, i nie wiem czy przez to, ale okazało się, że żołądek jakby słuchał tej opowieści i szybko zaprzestałem, oczarowując dziewczyny, że mogę się umówić na kawę, ale tak tylko metaforycznie.
I tak przez ponad 15 lat nie spróbowałem łyka tego wspaniałego napoju, podczas gdy w Polsce zaszła wtedy rewolucja, z rozpuszczalnej zrobiła się latte, machiato, cold brew i tak dalej… Aż w czasie pandemii pewna inspirująca osoba, w której kursie brałem udział (Sarna pozdrawiam) powiedziała prostą rzecz, że jak chcesz coś zmienić w Życiu, a ja czułem, że czas na DUŻE zmiany zmień coś małego, co łatwo zmienić. I ja wtedy zdecydowałem się napić kawy. I okazało się, że i mi smakuje, i opowieść o moim zawsze bolącym żołądku po kawie okazała się przestarzałym przekonaniem, które sam niepotrzebne Swim umysłem podtrzymywałem.
I wszedłem w to. WOW, mogę umówić się już nareszcie naprawdę na kawę! Pić ją i nie siorpiąc jak robotnik na krótkim fajrancie, tylko celebrując jak król Życia. Ba, umówić się sam z sobą na taka celebrację, nagrodę za dobrą pracę czy udany tekst. Nauczyć się co to jest americano, a co przelew, w którym nie chodzi o pieniądze, szczerze przyznam, totalnie nie wiedziałem i to było trochę jak poznawanie nowego języka.
Bardzo uważnie obserwuję, jak się czuję po spożyciu kawy i doszedłem do takiej obserwacji, że jak jestem w dobrym nastroju i mam wysoki poziom energii to zamiast kawy lepiej wypić choćby babycino bo kawa potrafiła mnie zamulać lub ściągać energetycznie w dół. Za to gdy brakowało mi snu, czułem zmęczenie, gorsze myśli, wypicie kawy poprawiało potężnie energetykę. Kawa zaczęła mi ułatwić wejście w wysokie lekkie stany medytacyjne, takie kiedy jesteśmy pełni zaufania, że wszystko już jest dobrze i spokojnie działamy lub NIE-działamy, zostawiając przestrzeń dla Boga czy Wszechświata.
Zaobserwowałem też, jak ważne jest JAK piję kawę i zacząłem robić z tego picia mały rytuał, gdzie zaczynałem przykładając filiżankę do serca, prosząc by wypełniła mnie samymi dobrymi myślami i emocjami. Dla części ludzi to może nonsens, ale cóż, to naprawdę działa, jesteś z tej połowy świata, która już wierzy w takie rzeczy? Zacząłem obserwować jednak, że kawa zaczyna mnie trochę uzależniać, bo coraz rzadziej zdarzają się dni bez kawy. A także obserwować u siebie te słynne spadki po kawie, kiedy po okresie haju stawałem się taki, że samemu mi było źle ze sobą, a co dopiero miało być dobrze ze mną innym ludziom. Wytrawne kawoszki i kawosze znają niezawodny sposób na takie momenty: kolejna kawka, nie?
Ja jednak zacząłem próbować innych sposobów, czym mogę kawę zastąpić. Spróbowałem z ceremonialnym kakao, to temat na inną opowieść, ale generalnie mocne gorzkie kakao wypite z dobrymi intencjami podnosi bardzo nastrój, mnie ułatwia z reguły wejście w wysokie stany, które są niesamowicie z ziemskiego punktu widzenia wyjątkowo niepraktyczne. Czyli taki stan, że nie chce mi się wstać z krzesła, uruchamiać komputera, bo czuję taką harmonię Wszechświata i, że wszystko o potrzebuję już mam, a tu księgowa czeka na dokumenty, Iwonka na przelew za salę, zainteresowani z całego kraju na odpowiedzi o czy są miejsca na wrześniowym kursie instruktorskim Jogi Śmiechu… trochę to przerysowuje, ale wiesz, o co chodzi.
I tak dochodzimy do nowego odkrycia, które bardzo niedawno zacząłem stosować zamiast kawy. Matcha latte czyli specjalna sproszkowana japońska zielona herbata. Ja przyrządzam ją po swojemu gotując na małym ogniu mleko owsiane z dużą, kopiastą łyżeczką matchy. Mieszam, czyniąc z tego procesu przygotowania piękną medytację i czas dla siebie. Wypijam z intencją tak jak kawę lub kakao. Bez żadnych przypraw, dziś dodałem trochę cytryny, ale już tego nie zrobię jutro. Super mi smakuje. Lekko wchodzi. Nie ma tego efektu spadku za parę godzin. Jestem zadowolony, ale też zainteresowany czy Ty znasz swoje inne magiczne napoje. Albo jakie masz doświadczenia z kawą czy swoją nie-kawą?
Podsumowując, po pierwsze, cokolwiek pijemy, to najważniejsze moim zdaniem jest by pić to uważne, rozkoszować się, najlepiej uczynić z tego cudowny rytuał, spożywać to z intencją niespiesznie (na przykład samych dobrych wiadomości czy pogody ducha dzisiejszego dnia). Po drugie, dobrze obserwować jak się czujemy po. Po trzecie, mam tak wielką frajdę z pisania i tego, że czytasz mnie do końca i może też masz radość z czytania i mi o tym powiesz, że już się cieszę widząc okładkę mojej nowej książki, którą codziennie piszę. Pięknego dnia. Cokolwiek pijemy i spożywamy, niech nam służy jak najlepiej!