fbpx
Skip links

Widzisz babcia? Ha ha ha…

joga śmiechu na Mokotowie - AdiShakti
joga śmiechu na Mokotowie – AdiShakti

Na ten weekend czekałem długo. Tak się joga śmiechu rozkręciła, że organizowałem w 2 dni 3 warsztaty w Warszawie. Obawiałem się, że któryś z nich będę musiał odwołać z braku zgłoszeń, ale okazało się, że niepotrzebnie – na wszystkie zgłosiła się wystarczająca liczba osób byśmy mogli poczuć, że jesteśmy grupą, która się wspólnie śmieje. Jakby było mało tego śmiechu na ten sam weekend dostałem zaproszenie na poprowadzenie prywatnej sesji jogi śmiechu z okazji przyspieszonego dnia ojca. Łącznie zaplanowanych miałem 4 godzin śmiechu w sobotę i drugie tyle w niedzielę, póki co mój osobisty rekord.
W sobotę gdy jechaliśmy na warsztat, zatrzymała nas policja. Podobno gdzieś na tych rozkopach był zakaz skrętu, choć i tak tyle samochodów skręca. „Normalnie powinienem wystawić pani mandat na 850 zł – zwrócił się do Anety specjalista od marketingu w mundurze- ale zaproponuje jedynie 50 zł plus 5 punktów karnych”. „Ale czy będzie szybko bo spieszymy się na jogę śmiechu?”. Cóż, pozostało nam śmianie się z mandatu. Najpierw miałem zajęcia na Mokotowie organizowane wspólnie z Basią Baczkurą, do której chodzę na zajęcia kundalini jogi. Przyszło nas całkiem sporo. „Oj czeka mnie pierwsza w historii grupa absolutnie kobieca!” -zauważyłem. Z błędu szybko mnie wyprowadził Paweł, który spóźnił się chwilkę, dając mi poczucie, że z mężczyznami nie jest tak źle. Przedszkolna sala, którą Basia wynajmuje aby prowadzić zajęcia jogi, okazała się świetną scenerią służącą zajęciom jogi śmiechu, kolorowe rysunki siedzące tu i ówdzie misie, żabki na ścianach, uczestniczki zauważały, że łatwiej było się śmiać. Zrobiliśmy też jeden z dłuższych w historii moich zajęć łańcuch śmiejących się leżących ciał z głowami na brzuchach (tzw. kajaki). Przyznam, że bardzo lubię ćwiczenia, w których przełamujemy lęk przed kontaktem fizycznym z innymi ludźmi, stajemy się mniej „niedotykalni”. Oczywiście wprowadzam te ćwiczenia z ostrożnością i nie wszędzie, ale tutaj spotkały się z bardzo miłym przyjęciem.
"kajaki" na warsztacie z Adi Shakti
„kajaki” na warsztacie z Adi Shakti

Na koniec znów żałowałem, że nie mogłem nagrać czy zapisać odczuć uczestniczek, zapamiętałem, że jedna powiedziała, że to „najlepiej zainwestowane w życiu 40 złotych”. Dużo słyszałem o rozluźnieniu, radości, łzach, relaksacji. Po zajęciach odbyłem tez miłą rozmowę z uczestniczką, która, jak się okazało, dzielnie walczy z nowotworem i tak się cieszę, że tacy ludzie też trafiają na moje zajęcia.
joga śmiechu wspólnie z osrodkiem Alcha
joga śmiechu wspólnie z osrodkiem Alcha

Popołudniem miałem warsztat organizowany przez Ośrodek „Alcha” w położonym w Śródmieściu centrum jogi – Dobrze Mi Tu. Przyszli rodzice z nastoletnią córką, która czasem patrzyła i dziwiła się na tych dziwnych dorosłych, ogólnie sporo się śmiała, ale miewała momenty, w których wolała pozostać poważną osobę, co uszanowałem. Za to starsi uczestnicy nie mieli większych problemów z otwarciem się na śmiech, mimo obaw, które niektórzy zgłaszali. Kilka osób prosiło mnie o jakieś prace domowe, ćwiczenia, które mogliby wykonywać w domu. Jak wyszedłem z zajęć dalej się śmiałem, okazało się, że wychodząc z podwórka, w którym mieści się centrum jogi trafiłem na finał Parady Równości. Ostatnio tak mnie wciągnęła misja jogina śmiechu, że nie mam czasu śledzić tego, co się dzieje w mieście, uczestniczyć w innych warsztatach czy akcjach społecznych do tego stopnia, że nic nie wiedziałem o tej akcji. Ale widać, że na Paradzie Równości miałem być, skoro wyszła mi naprzeciw. Potańczyłem chwilę ze znajomymi, których tam spotkałem i udałem się by odpocząć przed kolejnym dniem warsztatów.
Wczesnym rankiem powalił mnie telefon od mamy: babcia nie żyje. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, co robić. No to co odwołać warsztaty i wsiadać w najbliższy pociąg do Łodzi? Przecież nie wypada, żebyś się śmiał w takiej sytuacji. Zaraz, zaraz, kto mi tak mówi? Szczęśliwie wyjaśniłem, że jednak siostra, dziadek, druga babcia i sąsiadka odwiedzą tego dnia mamę, a pogrzebem zajmie się firma, która sprawnie pochowała tatę w zeszłym roku. Ja zaś odwołam zaplanowane na poniedziałek zajęcia by wesprzeć mamę i „ogarnąć” cmentarz, księdza i co tylko trzeba.
Przez chwilę miałem ściśnięte serce i posiedziałem w medytacji i wykonałem ćwiczenia oddechowe jogi, które pomogły mi rozluźnić ucisk. „Tak, będę się śmiał -usłyszałem swój wewnętrzny głos. Przypomniało mi się, że babcia cieszyła się, że z taką energią zabrałem się za jogę śmiechu. Sama tez niespełna dwa tygodnie temu śmiała się ze mną w Łodzi. Najpierw razem z mamą wzięły udział w sesji przez Skype, w trakcie której śmialiśmy się z moim kolegą z kursu nauczycielskiego- Jasonem z Moskwy. Potem zaś wzięła udział wraz z mamą i babcią Krysia w sesji, która poprowadziłem w parku na Zdrowiu. Siedziała na krzesełku, podochodziliśmy do niej podając jej dłoń uśmiechając się czy zderzać się w śmiechu z nią wyobrażonymi zderzakami. Wykonywała po kolei wszystkie ćwiczenia, podnosiła ręce, śmiała się. Teraz patrzę na te zdjęcia i trochę płaczę, trochę się śmieję, taki mix, chyba zdrowy mix? Ostatecznie, śmiech na sesjach jogi śmiechu w sytuacji żałoby jest dla mnie jak najbardziej dopuszczalny jako wyraz dbałości o zdrowie i pozytywny stan umysłu, pomimo wszystko. 
warsztat jogi śmiechu z rodziną Mikołaja
warsztat jogi śmiechu z rodziną Mikołaja

Wsiadłem na rower i pojechałem na zajęcia do rodziny Mikołaja, który mnie zaprosił na imprezę z okazji dnia ojca. Wzruszył mnie tym zaproszeniem, bo sam mojemu ojcu dawałem najwyżej piwo z tej okazji, a tu chłopakowi chce się sprawić ojcu taki fajny prezent. Przejechałem rowerem przez cała Warszawę i trafiłem na ogródki działkowe. Obawiałem się, jak to będzie z przekonywaniem członków rodziny, którzy by pewnie sami nie wybrali się na takie zajęcia, ale poszło całkiem łatwo, nawet dziadek z babcią chętnie się śmiali. Czułem się naprawdę dobrze śmiejąc z nimi, widziałem, że z dużą otwartością przyjęli to co proponuję. Niestety przyszła sąsiadka, która pogroziła, że śmiech jej przeszkadza i na działkach ma być cisza. Nie wiedziałem w pierwszej chwili co z tym zrobić, ale by nie powodować niepotrzebnego zamętu wybrałem spokojniejsze ćwiczenia: śmianie się bezgłośne i język Gibberish. Babcia Mikołaja przejęła się sytuacja z sąsiadką i stała się bardzo ostrożna ze śmiechem. Smutno mi było z tego powodu, ale czuję, że im więcej będziemy mówić i pisać o jodze śmiechu i korzyściach płynących z tej praktyki, tym większe będzie zrozumienie i przyzwolenie społeczeństwa na śmiech. Kluby śmiechu w Indiach też mierzyły się z tymi problemami, doktor Kataria zaleca by nie wchodzić w konfrontacje, ustępować, szukać takich miejsc, gdzie śmiech nie będzie przeszkadzał innym. Jednocześnie też podkreśla byśmy dbali o wewnętrzną radość, a nie dali się stłamsić ludziom, którzy sami boją się śmiać.
Zapamiętam długo śmiech Mikołaja, który ma w sobie potencjał pociągnięcia wielu ludzi…:) W ogóle czuję, że sesje śmiechu dla rodzin czy grup przyjaciół to kapitalny pomysł – śmiech bardzo szybko zaczyna płynąc w towarzystwie, w którym ludzie dobrze się czują, a pobudzenie zapewniam lepsze niż wszelkie używki :). Po sesji śmiechu zostałem zaproszony na poczęstunek. Miłą dla mnie niespodzianką było pyszne wegetariańskie jedzenie, falafele, pieczone bakłażany, ser feta w liściach winogron. Kilkoro członków rodziny zapowiedziało, że zaprosi mnie z sesjami do swoich firm lub organizacji. Wyjeżdżałem bardzo zbudowany.
warsztat jogi śmiechu w Baba Jodze
warsztat jogi śmiechu w Baba Jodze

Na koniec dnia miałem warsztat w Baba Jodze, centrum jogi na Pradze urządzonym w artystycznym, alternatywnym stylu w nastrojowej kamienicy z cudownym widok z okna na powstającą stację drugiej linii metra. Dosyć kameralna grupa 8-osobowa grupa w tym jeden mężczyzna. Zrobiło na mnie wrażenie, że Alicja i Ewa przyjechały specjalnie na mój warsztat z Białegostoku. Tak obserwuję, że na klubach śmiechu czasem przychodzi więcej mężczyzn, na warsztatach zdecydowanie częściej pojawiają się kobiety. Była i długa relaksacja i wymyślanie nowych ćwiczeń. Tak się cieszę tymi nowymi ćwiczeniami jakie powstają, tu oberek ze śmiechem, tam chodzenie po linie. Cieszę się też, że ludzie wracają na moje warsztaty, to najlepsza rekomendacja. Zapamiętałem opinię Asi, która powiedziała, że „ma to już wypraktykowane, że warsztat śmiechu ze mną starcza na następne 24 godziny i cały tydzień w pracy zaczyna się inaczej”.
joga śmiechu w Łodzi razem z babcią Irka (po lewej ode mnie)
joga śmiechu w Łodzi razem z babcią Irka (po lewej ode mnie)

Cóż, babcia Irka zawsze lubiła się o mnie martwić. Śmiałem się, że martwi się o mnie profesjonalnie, więc ja nie muszę się niczym martwić. Pamiętam, że ostatnie zmartwienie, jakim się ze mną podzieliła brzmiało mniej więcej tak: „podoba mi się ta twoja joga śmiechu, ale ty na tym przecież nic nie zarobisz”. No i teraz z radością wyjmuję Zygmunta Starego, który w dzień śmierci babci zagościł w mojej kieszeni i macham nim babci do nieba. Widzisz, babcia? To dla Ciebie. Ha, ha, ha!